Dropkick Murphys

Going Out In Style

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Dropkick Murphys
Recenzje
2011-04-08
Dropkick Murphys - Going Out In Style Dropkick Murphys - Going Out In Style
Nasza ocena:
9 /10

Długą drogę przebyli muzycy Dropkick Murphys, by znaleźć się w obecnym miejscu. Z lokalnego, niszowego bandu stali się kimś w rodzaju reprezentacyjnej grupy muzycznej Bostonu. Zagrali mnóstwo koncertów, objeżdżając cały glob. Ich styl stopniowo, z płyty na płytę, ewoluował. Z płyty na płytę, ich muzyka stawała się coraz bardziej przystępna dla szerszego grona odbiorców.

Kariera Dropkicków nabrała rozpędu w 2004 roku, kiedy to z okazji rozpoczęcia sezonu  baseballowego nagrali starą piosenkę drużyny Boston Red Sox "Tessie". Od tamtej pory grają z okazji obchodów święta Św. Patryka, organizowanych przez miasto, a poza tym są patronami Boston Red Sox, Bruins i Celtics. Utwory kapeli wykorzystano w "Infiltracji" Martina Scorsese oraz w "The Fighter" Davida O. Russella. Nic zresztą dziwnego, skoro tytułowy utwór z albumu "The Warrior’s Code" zespół poświęcił głównemu bohaterowi tej filmowej opowieści, Micky’emu Wardowi. Te wszystkie lokalne odnośniki dały solidne podwaliny pod silną identyfikację rzeszy fanów z bandem, złożonym z Amerykanów o irlandzkich korzeniach.

Taki też klimat ma ich muzyka. Idealny do słuchania w knajpie, podczas delektowania się mocniejszymi trunkami po transmisji sportowej. Wraz z albumem "Going Out In Style" Bostończycy podjęli próbę przeniesienia tego knajpianego klimatu z barów na stadiony. Chodzi przede wszystkim o złagodzenie brzmienia. To już właściwie punk rock zmiksowany z irlandzkim folkiem. Na płytach nierzadko zresztą można usłyszeć wyrywające z butów wersje irlandzkich tradycyjnych songów. Być może, po prostu Amerykanie nie chcieli nagrywać drugiego takiego samego albumu, jak poprzedni. "The Meanest Of Times" było gitarowo-perkusyjnym atakiem z folkowymi akcentami. Znakomity, pełen punkowych hitów album, bez słabego numeru. Bez wątpienia najlepszy materiał w karierze zespołu. Na  szczęście, mimo odjęcia mocy z gitar, recenzowany album nic nie stracił z powalającej energii, która tak świetnie udziela się uczestnikom ich koncertów, o czym nie tak dawno temu  miała okazję  przekonać się i warszawska publiczność. Tamtej atmosfery nie da się zapomnieć.

"Going Out In Style"
, podobnie jak "The Meanest of Times" przepełniony jest hitami. Mocniejszy niż zwykle nacisk położony został na folk. Mnóstwo tu chóralnych śpiewów, irlandzkiego klimatu, punkowego czadu. Znakomicie brzmi perkusja, to ona w znacznym stopniu nadaje ton utworom. Jest świetnie wyprodukowana, bardzo bliska ‘żywemu’ brzmieniu. Numery są na tyle zróżnicowane, by słuchacz szybko się nie znudził. Mamy hymn w postaci "Hang ‘em high", skoczny "The Hardest Mile", balladowo-folkowy, idealny do śpiewania po pijaku, najlepiej w większej grupie "Cruel", pełen mocy "Deeds Not Words" (który spokojnie mógłby znaleźć się na "The Meanest of Times"), czy totalnie beztroski "Memorial Day". Jest jeszcze oryginalnie nagrany w 1913 roku "Peg ‘O My Heart", z gościnnym udziałem Bruce’a Springsteena.

Dropkick Murphys
nie zmienili charakteru granej przez siebie muzyki, to wciąż punk rock klasy robotniczej. Nie ma co doszukiwać się tu wielkiej sztuki. To proste granie, które  nieustannie wywołuje uśmiech na mojej twarzy; zwłaszcza w tak słoneczny dzień, jak dziś. Wielu starych fanów, pamiętających czasy "Do or Die" lub "Sing Loud, Sing Proud" może poczuć się rozczarowanych. To już inny zespół i inna muzyka. Ale zabawa przy słuchaniu ich numerów niezmiennie, tak samo dobra.

Sebastian Urbańczyk