Gdyby chcieć w skrócie przedstawić ten krążek za pomocą równania, mogłoby ono wyglądać tak: Transubstans Records + Szwecja (a dokładniej: Sztokholm) = klasyczny rock. Albo retro, jak kto woli. Nasi północni sąsiedzi, pod różnymi wcieleniami, nieustannie okupują mój odtwarzacz, a mnie nie pozostaje nic innego, jak tylko ciągle o tym pisać.
Chyba powinienem zwrócić się do niebiesko-żółtej ambasady z żądaniem prowizji za promocję kultury tego kraju. A tak poważnie, to niewątpliwy fenomen, że tak wiele rewelacyjnych kapel stacjonuje właśnie tam, w Szwecji. Jeden z anonimowych internautów ujął to zgrabnie w pewnym wpisie pod filmem na youtube, z Graveyard w roli głównej: "Co wy tam jecie na północy? Tyle wspaniałych bandów." Cóż, patrząc na poziom 'rocka' w naszym polskim wykonaniu, jednego można być pewnym - cokolwiek by to było, do naszych sklepów nie trafia. Może to te zgniłe, śmierdzące śledzie w puszkach, które jako wielki przysmak sprzedawane są w ichniejszych marketach?
"A Distant Dream of Tomorrow" to drugi album tego trio, wydany półtora roku po debiucie. Panowie działają szybko, ale po co czekać, gdy ma się pod ręką dziesięć tak udanych kompozycji. Mangrove garściami czerpie z klasycznego rocka przełomu lat '60 i '70 i wcale się z tym nie kryje. Najwyraźniejsze źródło inspiracji to przede wszystkim - co za niespodzianka! - Black Sabbath. Czasem wpływ ten wyczuwalny jest jedynie w ogólnym klimacie kawałka, czasem jest bardziej wyraźny. Myślę tu zwłaszcza o partiach gitary, ale także śpiewu. Zdarzają się i niemal dosłowne nawiązywania do Sabbs, choćby w "I've Been Seen Upon the Sun", w którym linia wokalna kojarzy się ze "Spiral Architect", czy też "Mean Woman Blues" lub "Walk Over The Oceans". Dodałbym do tego również Blue Cheer, może nawet Buffalo czy Rush z początkowego okresu, gdy chcieli być drugim Led Zeppelin. Oczywiście, możnaby tu wstawić równie dobrze inny zestaw, bo pewnie każdy usłyszy tu coś innego. Nie chodzi o wyłapywanie konkretnych podobieństw, a o zarysowanie charakteru muzyki Mangrove.
Dla przeciwników tego typu grania "A Distant Dream of Tomorrow" nie będzie pewnie niczym więcej niż tylko wtórnym, nieświeżym, mało nowoczesnym smęceniem. Bez słodkiego posmaku cyfry i plastikowej powierzchowności. Tych wcale nie zamierzam namawiać do zapoznania się z Mangrove. Miłośnicy solidnego klasycznego rocka nie powinni jednak tego tytułu przegapić.
Szymon Kubicki