Duch Black Sabbath, wszechobecny i wiecznie żywy, wciąż nawiedza nowe ofiary. Czasem natrafi na zespoły, które potrafią genialnie, twórczo wykorzystać jego wpływ, czasem wręcz przeciwnie. Teraz, jak się okazuje, był w stanie również odwiedzić Pana Furze.
Podejrzewam, że gdyby Ozzy i spółka przewidzieli, że wywrą przemożny wpływ nawet na tak dziwacznych osobników jak Woe Reaper, samotnie ogarniającego w Furze całokształt instrumentarium oraz wokale, nigdy nie odważyliby się zabrać za komponowanie. Pozostaliby raczej w fabrykach czy innych bezpiecznych miejscach pracy i uczciwie, po ludzku zarabiali na chleb, jak wszyscy 'normalni' ludzie. A historia muzyki potoczyłaby się innym torem. Tak się jednak nie stało, czego bezpośrednią konsekwencją jest "Reaper Subconsciuos Guide".
Dziwny to album, który wywołuje u mnie, delikatnie rzecz ujmując, mieszane uczucia. Po pierwszym odsłuchu miałem ochotę wyrzucić go do kosza - całość wydała mi się do tego stopnia dziwnie tandetna, nieporadna i koślawa. Z każdą kolejną sesją z recenzowanym materiałem było lepiej; sporo tu specyficznego klimatu, choć w dalszym ciągu nie do końca rozumiem, jaki właściwie cel przyświecał samotnemu twórcy "Reaper Subconsciuos Guide". To znaczy, cel był jasny - złożyć hołd odległej epoce wczesnego Black Sabbath i Pentagram, i to w niemal dosłowny sposób. Skojarzenia są oczywiste, całe partie krążka nawiązują wprost do twórczości wspomnianych bandów. W sytuacji jednak, gdy całe legiony zespołów robią to zdecydowanie lepiej, album Furze wydaje się być tylko mało znaczącą ciekawostką, w gruncie rzeczy pasującą tu trochę jak wół do karety.
Ponoć Reaper w trakcie pracy w studio korzystał wyłącznie ze starego, analogowego sprzętu. Faktycznie, recenzowana płyta ma bardzo archaiczny sound i ten sposób realizacji ma rzeczywiście swój urok. Fajnie brzmią choćby często wykorzystywane talerze, ale trudno nie zauważyć, że gitara w rękach Iommy'ego miała o wiele więcej mocy. Tu instrument ten brzmi zbyt cicho i niewyraźnie. Przez to "Reaper Subconsciuos Guide" ma po prostu zbyt light'owy charakter. Przyjęta stylistyka retro nie tłumaczy też pewnych niedoróbek warsztatowych, jak choćby nietrzymania właściwego rytmu w niektórych partiach perkusji. To jednak pikuś; największym nieporozumieniem są wokale. Te bliższe blackmetalowej manierze dają radę, ale wiele pozostałych ścieżek to irytująca słabizna. Najbardziej słychać to w "Earlier Than The Third Might Of The Cosmos". Szkoda, że kawałek ten umieszczony został na samym początku albumu.
Najciekawsze jest jednak to, że w niektórych momentach "Reaper Subconsciuos Guide" brzmi naprawdę nieźle. Gdyby całość utrzymana została w stylu "The Bonedrum", byłbym zachwycony. Wprawdzie główny motyw otwierający utwór wydaje mi się podejrzanie znajomy, ale całość przygotowano ze smakiem i wyczuciem stylistyki. Świetne wokale (trochę w stylu Bethlehem, choć pozbawione tego szaleństwa), sporo psychodelii, jakieś dzwoneczki w tle - jest dobrze. Nieźle bywa również w paru innych miejscach, stąd moje wahania co do oceny krążka. Pomysły Reapera są naprawdę niezłe, całość można było po prostu rozwinąć lepiej. Szkoda, że tak się nie stało. Końcowa ocena oscyluje więc w okolicach szóstki. z okresowymi, uzależnionymi od nastroju odchyleniami to w jedną, to w drugą stronę.
Szymon Kubicki