Victory Records od czasu do czasu uraczy nas jakimś nowym, ciekawym zespołem, i choć ich katalog to przeważnie zwykłe metalcore'owo/hardcore'owe granie, Close Your Eyes stara się wymknąć spod brzydkiej łatki generic.
Najłatwiej byłoby ich wrzucić do jednego wora z A Day To Remember, choć nie do końca są wierni stylowi wypracowanemu przez nieco bardziej znanych kolegów. Owszem, wiele zagrywek, refrenów, a nawet i struktur utworów brzmi podobnie, ale li tylko przypomina dokonania wyżej wymienionej formacji. Choćby wokalnie Close Your Eyes prezentuje się... i tu: co może wielu zdziwić, chyba jednak lepiej od ADTR. W większości czyste wokale są chwytliwe, rzadko kiedy odczuwamy znudzenie brzydko mówiąc "pianiem". Nie dziwi mnie jednak takie, a nie inne nagromadzenie linii wokalnych, skoro na krążku tylko perkusista nie śpiewa. Cały krążek, nawet pod względem śpiewu to spora dawka ciepła, nie tego kalifornijskiego, ale tym razem z Teksasu. Pochodzenie jednak nie ma tutaj najmniejszego znaczenia, skoro TEN feeling, TEN groove, TE melodie, kojarzą się jednoznacznie.
Ci, którzy oczekują solidnej porcji brutalnego hardcore'a, niestety ale będą zawiedzeni. Tak jak w przypadku ostatnich albumów ADTR (nie chcę, ale muszę się do nich odnosić) brutalność schodzi na drugi plan, ustępując miejsca melodii, w pewnym sensie komercji, harmonii i pop/punkowemu zacięciu. Jedyną stałą, niezmienną są: o dziwo - bardzo przemyślane i ciężkie jak na taką muzykę breakdowny. Mój ulubiony to ten w "Song for the broken", w którym to też chyba najbardziej wyeksploatowano krzyk, mimo, iż utwór nie należy do zbyt agresywnych. Co istotne, członkowie Close Your Eyes to zadeklarowani chrześcijanie, jak i straight edge, co z pewnością choćby po części pozwoliło im wypłynąć na szerokie wody, gdzie skarbem jest sukces, a mapą do niego mianowanie się christian hardcore. Jak sami jednak zaznaczają, chcieliby aby ludzie kojarzyli ich poprzez teksty, głębokie, prosto z serca, dotyczące psychicznego załamania i tego, co może dać nam wiara, niźli tego, że poprzez bycie chrześcijanami odnoszą suckes muzyczno/komercyjny. W każdym razie na pierwszym miejscu przekaz, na drugim pieniądze.
Zaś co do samej muzyki. Utwory mieszczą się zarówno w przepisowych trzech minutach, ale Panowie nie boją się też zagrać nieco dłużej, budując odpowiedni nastrój ("Something Needs To Change"). "We Will Overcome", jako całość, to album zawierający przeważnie szybkie, okraszone jedną góra dwoma solówkami utwory bez zbędnego podziału na zwrotkę/refren, choć i taki schemat ma tutaj swoje miejsce. Słuchacze/muzycy lubiący dobre łojenie na dwie stopy nie znajdą tu wiele dla siebie, ale za to, Ci, którzy za priorytet uważają ciekawe rozwiązania rytmiczne wyłącznie na "singlu" będą wniebowzięci. Mnie to jednak troszku mierzi, bo od tego jest twin by na nim solidnie przyłożyć, i to bez blastów. Punk to jednak punk. Fani Rise Against, Anti Flag, A Day To Remember, Comeback Kid, Four Year Strong nie powinni być zawiedzenie. Obok Upon A Burning Body na dzień dzisiejszy Close Your Eyes to zdecydowanie najciekawszy akt pochodzący z Teksasu. Nie ma bata. Kowboje górą.
Grzegorz "Chain" Pindor