Muzykę Akurat zawsze było można określić mianem wyjątkowo pozytywnej. Fajne dźwięki, nieco zwariowane, genialne w swej prostocie. Teksty wpadały w ucho w trybie natychmiastowym, chociaż z wypadaniem było nieco gorzej. Było kilka hitów, nuconych przez tysiące. A czy na nowej płycie też znajdą się piosenki, które zapadną słuchaczom w pamięć?
"Człowiek". Tytuł, który może mówić tak wiele, pozwala na tak spektakularną ilość interpretacji. Do tego dwie wersje okładki. Jedenaście kompozycji. Wszystko brzmi całkiem nieźle, prawda? Ale jak to się ma do zawartości? Tu jest już mniej intrygująco. W porównaniu z poprzednimi albumami, ten wypada wyjątkowo blado. Zdecydowanie brakuje hitów pokroju "Espanii (jem pomarańcze)", "Hahahaczyka", czy może nie tak już prostej "Łyżeczki". Żadna z piosenek do tego poziomu nie ma nawet co pretendować. Jest kilka lepszych numerów, ale całość nie ma tego polotu i dynamiki, którą można było odnaleźć na poprzednich płytach.
Teksty nadal są przystępne, ale mają zdecydowanie mniej zaczepności i łatwości do bycia zapamiętanymi. Jednakowoż w tej kwestii należy oddać muzykom sprawiedliwość, iż są one nieco dojrzalsze. Bliżej im do "Do prostego człowieka", niż tekstu przyjemnego (chociaż właściwie o niczym), jak ten zaprezentowany w "Hahahaczyku". O poważnych sprawach nie trzeba mówić całkiem poważnie, z dużą ilością mądrych słów. Jednocześnie prosto, nie oznacza też ogłupiająco. Przynajmniej w przypadku Akurat. W tej dziedzinie wielu artystom przydałyby się korepetycje z szanowania inteligencji i tkanki mózgowej odbiorców. Akurat Akurat wychodzi z tego obronną ręką.
Na pewno na koncertach będzie się fajnie skakało przy większości materiału prezentowanego na płycie, ale w domowym zaciszu "Człowiek" nie daje kopa energetycznego, ani nawet nie powoduje kompulsywnej chęci nucenia. Jest to niestety jedna z tych płyt, o których się zapomina zaraz po przesłuchaniu. Materiał jest płaski niczym pewna zupa z reklamy.
W gwoli sprawiedliwości muszę nadmienić, iż mimo ogólnej nudy i kompletnej nijakości można odnaleźć fajne numery, takie jak "Jesienna" (z nieco irytującym finiszem), "Tak zwyczajnie", czy świetny "Knebelek". Wszystkie trzy piosenki mają niezłe teksty, dobrą linię melodyczną, wpadają w ucho. Takie trzy skwarki w misce kaszy. Za mało jak na 11 kompozycji.
Szczególnie w przypadku "Tak zwyczajnie" należy żałować, iż numer nie został singlem. Sprawdziłby się dużo lepiej, niż "Godowy Majowy", który brzmi kompletnie aseksualnie. Nie oczekuję, iż panowie skupią się na odcinaniu kuponów od popularności wcześniejszych piosenek, czy powielaniu ich. Ale brakuje mi tu emocji, zwariowania i ogólnego szaleństwa. Być może jest to związane ze zmianą na stanowisku wokalisty. Brakuje charyzmy poprzedniego lidera. Myślę, że zespół stać było na dużo lepszy materiał. I mam nadzieję, iż następna płyta będzie bardziej Akuratna.
Julia Kata