Restless

Miasto grzechu

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Restless
Recenzje
Grzegorz Bryk
2020-05-06
Restless - Miasto grzechu Restless - Miasto grzechu
Nasza ocena:
6 /10

Żyjąc w czasach postmodernistycznego mariażu estetyk czasami aż tęskni się za prostotą, która zarazem nie jest prostacka, za gatunkowością, odhaczaniem kolejnych punkcików w dekalogu danego stylu muzycznego.

Oczywiście w kombinowaniu nie ma niczego złego, wręcz przeciwnie, muzyka nieoczywista czy łamiąca schematy to zawsze wartość dodana, ale są takie momenty, że chciałoby się posłuchać powiedzmy prostego, wręcz łopatologicznego, korzennego hard rocka. Oczywiście takich płyt znajdzie się tysiące. Ale jeśli zawęzić, by był to soczysty, archetypiczny hard rock polskojęzyczny? Robi się ciężej, bo takie płyty rzeczywiście powstają, ale wydawcy coraz mniej tego typu przedsięwzięcia chcą promować swoimi pieniędzmi, mamy więc zazwyczaj krążki wyprodukowane za własne pieniądze i brzmiące tak sobie, nierzadko konstruowane chałupniczymi metodami, ewentualnie można sięgnąć do nieśmiertelnych klasyków pokroju TSA.

Na szczęście są jeszcze takie zespoły jak Restless, które wprawdzie Ameryki na swoich płytach nie odkrywają, ale potrafią grać gatunkową, oldskulową muzykę z odpowiednim animuszem i nerwem, jednocześnie brzmiąc bardzo dobrze – w przypadku „Miasta grzechu” to zasługa między innym Mirka Gila, gitarzysty legendarnych Collage, odpowiedzialnego za realizację nagrań i produkcję oraz ekipy z Fresh Sound Studio (miks i master). Bo „Miasto grzechu” brzmi naprawdę zawodowo: soczyście, żywo, świeżo i drapieżnie. Coraz rzadziej można znaleźć polskojęzyczne płyty hard rockowe, których energia nie została przytłumiona podczas dłubania w studio. Dzięki temu drugiej blaszki warszawskiej kapeli słucha się z nieukrywaną przyjemnością i nieustannie wybijając nogą rytm.

A panowie nie grają niczego niezwykłego - typowo gatunkowe gitarzenie utrzymane w stylistyce hard rocka z elementami ciężkiego bluesa i momentami heavy metalu - a są w tym swoim graniu absolutnie klasyczni i archetypiczni, a przy tym zawodowo odtwarzają to co w gatunku najistotniejsze. Mamy więc riffowanie niepozbawione bluesowych naleciałości, odpowiednio drapieżnego, świetnego wokalistę (Paweł “Kiljan” Kiljański występował wcześniej w Hetman oraz Night Rider) i solidnie rozszalałą w galopie sekcję. Dynamiczne utwory trzymają się oklepanego wzorca ze zwrotkami, refrenami i obowiązkową gitarową solówką, zazwyczaj nośną i wpadającą w ucho, trochę w stylu Slasha, a dodajmy, że coraz ciężej znaleźć gitarzystów, którzy potrafią grać solówki bez obłąkanego deptania w wah-waha. Tu się udaje!

Na krążku oczywiście gdzieś pomiędzy motorycznymi hard rockami pojawiają się ballady, raz lepsze bo pieprzne i z walnięciami power chordów („Nie patrz na mnie”), innym razem gorsze bo na gitarę akustyczną i zbyt ckliwe („Piszę dla Ciebie wiersz”). Z delikatniejszych jeszcze utwór tytułowy na zamknięcie krążka, trochę jak „Magiczne słowa” Ziyo, trochę jak „Zabiorę cię właśnie tam” Kancelarii, przaśnie, ale w zgodzie z gatunkiem i z fajną solówką.

W podziękowaniach gitarzysta Restless Marek Gołębiowski użył zwrotu, który idealnie określa materiał z „Miasta grzechu” – „stare dobre rockowe granie”. Na dodatek w całości polskojęzyczne. Tak jak obserwuje się często, że kapele starają się wypuścić swoje płyty jak najszybciej, tak Restless materiał dopracowali i odpowiednio obrobili. Mało tego, przyłożono się nawet do okładki, która na pierwszy rzut oka jest miejską panoramą, ale gdy się przyjrzeć bliżej widać tam choćby nóż, pistolet i gitarę. Mała rzecz a cieszy.