Szklane Oczy to żeńskie trio powstałe w okolicach 2016 roku, w piwnicy jednego z chorzowskich gimnazjów i słuchając ich debiutanckiego materiału, aż czuć, że z rogów pomieszczenia straszyła wilgoć, a nie pierwszej świeżości tynk całymi płatami odchodził od ścian.
Od tamtego momentu trochę czasu zdążyło upłynąć: ówczesne gimnazjalistki poszły na studia, a zespół zagrał kilkadziesiąt koncertów i zgarnął kilka mniej lub bardziej znaczących nagród w tym Start Na Granie radiowej Trójki, Sanki Gazety Wyborczej czy katowicką Dzielnica Brzmi Dobrze. Szkle Oczy mogą zresztą uchodzić za muzyczne zjawisko na punkowo alternatywnym poletku, kolejny w ostatnim czasie żeński projekt po The Pau („Raj”), który może sporo namieszać i przywrócić do łask estetykę buntowników i outsiderów, a przynajmniej ją przewietrzyć. Zresztą dziewczyny w teledyskach kreują się na obraz nonkonformistycznych dziwaczek, duchowych córek image Sida Viciousa, niepokornych marzycielek i abnegatek za nic mających sobie współczesne trendy.
Debiutancka „Rzeczywistość” to album zakorzeniony w gitarowej awangardzie i podziemiu, tu archetypiczny, nonszalancki, rozkrzyczany punk rock przeplata się z psychodelicznymi odjazdami rodem z Syda Barretta, a wszystko podlane jest nutą quasi-poetyckich tekstów, odrealnionych, ale i zabawnych, świadomie naiwnych. Bo jak inaczej odczytywać te wszystkie: „Zadzwoniła do ciebie / powiedziałam, że cię kocham / Dlaczego nie widzisz / dramatyzmu sytuacji?” czy „Zgubiłam wszystkie pieniądze / nie mam jak zapłacić za lody / Co mam zrobić?”. Ale to nie tak, że zawsze jest dziecinnie, liryki potrafią też świetnie portretować rzeczywistość i stawiać całkiem rzeczowe diagnozy, co wygląda na zupełnie świadome posługiwanie się słowem.
Dodajmy do tego nieco ekscentryczny wokal wokalistki Anny Grąbczewskiej, która śpiewa – jak to świetnie określił Jarek Szubrycht z Gazety Wyborczej – z „manierą nadąsanej nastolatki” i mamy gotowy przepis na przednią undergroundową kapelę. W dodatku instrumentalnie całość brzmi szorstko i chropowato, jakby żywcem z garażu, odpowiednio ekstrawagancko, by spodobało się wielbicielom podziemnej alternatywy czy punka. Trochę jak Trupa Trupa, trochę jak Popsysze.
Kilka naprawdę dobrych momentów przewija się przez tę płytę. Zaczynając od czerpiących z estetyki Maanamu „Łez”, przez leniwie płynącą, rozświetlaną psychodelicznymi wybuchami „Rzeczywistość”, rozpędzający się jak toporna lokomotywa świetny „Dramatyzm”, oniryczna kołysanka „Latarnia” czy punkowe „Zegar” i „Orzełkowo”. Pierwsza część płyty to kopalnia dobrych, pomysłowych numerów. Napięcie siada nieco w drugiej części, choć i tu gęsto atmosferę tworzy psychodeliczny, plemienny „Bez zmian”.
Po płytach The Pau, a teraz „Rzeczywistości”, powoli można stawiać diagnozę, że polski punk kobietami stoi. Szklane Oczy również reinterpretują gatunek, dodają mu ekscentryzmu i ekstrawagancji, zmyślnie przeplatają z psychodelicznym rockiem, a przy tym tworzą poetycko-oniryczną atmosferę odrealnienia, krzątania się po innej rzeczywistości. „Rzeczywistość” to interesujący debiut dla wielbicieli chropowatej rockowej alternatywy.