Łan Tajm

Emocje

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Łan Tajm
Recenzje
Grzegorz Bryk
2019-12-11
Łan Tajm - Emocje Łan Tajm - Emocje
Nasza ocena:
5 /10

Klimat rockowego, gitarowego grania lat ‘90 w polskiej muzyce przywołuje debiutancki album „Emocje” opolskiego Łan Tajm, grupy pod przywództwem Błażeja Błaszko Kurnikowskiego.

Wiele rzeczy się na tej płycie zgadza, ale jest też kilka punktów, które mocno odbierają przyjemność z odsłuchu. Zaczynając od tej jaśniejszej strony, to rzeczywiście klimatem Kurnikowski sięga zdecydowanie do rockowych lat 90, do grunge’u i punka, do mocnego rocka z porządnie rozryczanymi gitarami, ale i nastrojowej, refleksyjnej ballady. Do Iry, Kobranocki, Piersi, Harlemu i Wilków. Przekrój jest tu przeolbrzymi, bo płyta to niemal 80 minut grania. Gitarowo to zresztą bardzo udany i różnorodny krążek: są galopujące riffy („Wolność”), hałaśliwy punk w duchu Farben Lehre („Małolaci”), jest przestrzeń („Delikatne pragnienie”, „Otwórz oczy”) i funk („Sen pod lipami”), blues i hard rock („Włączam myślenie”, „Chroń co w sobie masz”). Gitarzyści nie boją się solówek i zabaw efektami. Prócz Kurnikowskiego za gitary odpowiada również Tomasz Żelasko, który właśnie w latach '90 brał udział w nagraniu trzech płyt Piersi (m.in. „My już są Amerykany” z 1993 roku), by później wycofać się z showbiznesu na wiele lat.

Równie udane są linie wokalne Kurnikowskiego – dobry rockowy głos, trochę jak Maleńczuk trochę jak Gawliński, chwytliwe melodie, odpowiednie zaangażowanie w interpretacje całkiem niezłych tekstów. W tych dwóch aspektach płyta prezentuje się niezwykle okazale, różnorodnie i charakternie.

Niestety pojawiają się też zgrzyty, które skutecznie odsłuch uprzykrzają. Przede wszystkim blaszka jest zdecydowanie za długa, przez co już po 40 minutach następuje zmęczenie materiału. Wiąże się to z drugą poważną wadą płyty, czyli mocno średnim brzmieniem. O ile wokale nagrane są ok, to gitary sączą się z głośników okropnie płasko, a perkusja brzmi zupełnie jak z automatu – można się autentycznie zdziwić wyczytując we wkładce, że bębny nagrywane były na żywym instrumencie. Zdecydowanie za mało czasu poświęcono na ambitniejsze rozpisanie beatów, są nudne, ale nawet gdyby, to ich sound jest totalnie pozbawiony życia i jakiegokolwiek koloru. Ogólnie instrumentarium sprawia wrażenie dziwnie skompresowanego, jest przymulone i ciasne, pozbawione koloru i energii, na wpół amatorskie i po prostu budżetowo nagrane. O ile z głośników jeszcze można to przeboleć, to na słuchawkach wszystkie niedoskonałości techniczne „Emocji” odzywają się wyraźnie. To oczywiście odbija się na odsłuchu, nawet przy założeniu, że sporo naprawdę fajnych momentów przez tę płytę się przewija.

Spoglądając na bardzo nieestetyczną oprawę wizualną „Emocji” odnoszę wrażenie, że prace nad krążkiem przebiegały zbyt szybko. Muzycy stworzyli prawie 80 minut materiału, który jednak wymaga sporo dopracowania zarówno instrumentalnego, jak i technicznego (brzmienie). Zamiast więc włożyć więcej wysiłku w odpowiednie dopracowanie kompozycji, aranż i staranną produkcję, postanowili jak najszybciej oddać słuchaczowi wszystko co udało im się nagrać, bez przesiewu. Widzę więc w tym materiale olbrzymi potencjał, który zaprzepaścił pośpiech. Jednocześnie jestem pewien, że Łan Tajm będzie świetnie wchodził na koncertach: z żywym soundem, drapieżnymi gitarami i szalejącym za mikrofonem Kurnikowskim.