Ray Alder

What The Water Wants

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Ray Alder
Recenzje
Konrad Sebastian Morawski
2019-11-08
Ray Alder - What The Water Wants Ray Alder - What The Water Wants
Nasza ocena:
9 /10

Legendarny amerykański wokalista pyta dziś swoich słuchaczy: czego oczekuje od nas woda?

Idąc tropem filozofii starożytnej można by pomyśleć, że frontman Fates Warning zainteresował się twórczością Talesa z Miletu, który twierdził, że świat zbudowany jest wody. Pytań o świat i kondycję człowieka na krążku zatytułowanym „What The Water Wants” znalazło się jednak więcej, co koresponduje z nagraniami Fates Warning i Redemption, gdzie porywającą narracją zwykle zachwycał Ray Alder. Zachwytów nie powinno także zabraknąć w związku z jego pierwszym albumem solowym.

Na „What The Water Wants” znalazło się jedenaście klimatycznych kawałków (włączając w to akustyczną wersję utworu „The Road”), które tak jak zapowiadał sam wokalista stanowią jego osobiste starcie z muzyką. Album balansuje wokół klasycznych standardów amerykańskiego metalu progresywnego. Ray Alder oferuje tu całą paletę swoich dużych możliwości wokalnych, choć nie sposób też nie docenić rewelacyjnych partii basu Michaela Abdowa i Tony’ego Hernando, którzy odpowiadają także za wyrazistą sekcję gitarową albumu. Natomiast perkusję obsadził Craig Anderson. Całość może więc nie porywa skalą nazwisk (…pomijając oczywiście Aldera), ale brzmi prawdziwie i magnetycznie. To Ray Alder w wielkiej formie zarówno wokalnej, jak również aranżacyjnej.

Artysta zaproponował kilka ostrych kawałków, będących dobrą ilustracją nieprzekombinowanego, opartego na sprawdzonych wzorach metalu progresywnego („Shine”, „A Beautiful Lie”, „Wait”, „What The Water Wanted”). Sekcja instrumentalna trzyma tu dynamiczne tempo, na którym Alder opiera swoje soczyste wokale. W wymienionych utworach nie brakuje klasycznych solówek gitarowych, a liczne drapieżności – zarówno w partiach wokalnych, jak i w gitarowych wykończeniach – przywracają wiarę w żywotność gatunku. Te ostre numery są jakby formą wizytówki o nieprzemijających możliwościach Aldera w tworzeniu drapieżnej muzyki. Jednak na jego pierwszym albumie solowym często spotykamy się także z melancholijnymi, posępnymi balladami, które dodają dodatkowej wymowy tytułowej głębi. Dobrym tego przykładem jest kompozycja „The Road”, będąca z jednej strony wokalnym popisem Aldera, aby z drugiej wepchnąć słuchacza do świata mrocznego, podupadającego ja. Ray Alder nosi w sobie dużo mroku, a muzyka pozwala mu dzielić się tym mrokiem.

Kolejne kompozycje, balansujące pomiędzy prog rockiem i metalem, które sprzyjają tej muzycznej terapii to zagrany na karuzeli instrumentalno-wokalnej „Lost”, a także oniryczna spowiedź w akompaniamencie magicznych dźwięków pod postacią „Crown Of Thorns”. Na krążku nie zabrakło też odniesień do lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, gdy na kanonach rocka progresywnego zaczęły powstawać metalowe mutualizmy. To przejście pomiędzy gatunkami świetnie ilustruje „Some Days”, którego jesienna, nieco mroczna aura wchodzi w instrumentalno-wokalną pogawędkę z zadziornymi partiami dźwięku. Podobny efekt Ray Alder dostarcza w „Under Dark Skies”, choć o wiele bardziej tu przygnębia, wprowadzając właściwą sobie nostalgię. Frazy wypowiadane przez wokalistę w piękny sposób oddzielają partie gitar, tak jakby były sygnałami do nagromadzonego żalu wobec kondycji współczesnego człowieka, któremu muzyk z San Antonio daje jednak nadzieję. Tymczasem pomiędzy balladą a ostrymi zagrywkami, trochę na kanwie ostatnich nagrań Fates Warning, odnajdziemy się w wieńczącym dzieło „The Killing Floor” – to kolejne widowiskowe połączenie macierzystej tożsamości Aldera z rozwojem jego muzycznych zainteresowań.

W sumie więc nie mam wątpliwości, że po „What The Water Wants” w pierwszej kolejności będą sięgali fani Fates Warning. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo charakterystyczny wokal Raya Aldera w naturalny sposób przywołuje skojarzenia z dziedzictwem tej wpływowej kapeli. Jego solowy album też pod wieloma względami przenosi do świata Fates Warning, ale pamiętajmy, że na „What The Water Wants” wokalista dodał dużo swoich intymnych przeżyć. Album wywołuje ból, zatapia słuchacza w przygnębieniu, ale też daje mu nadzieję, że w tej emocjonalnej, oceanicznej głębi odnajdzie samego siebie. Odnajdzie swoje ja. A to wszystko w otoczeniu najwyższej klasy narracji sięgającej kanonów prog rocka i metalu.