W zamierzchłych czasach studenckich nagrałem z pomocą szrotowej jakości odtwarzacza mp3 z funkcją mikrofonu (swoją drogą jeszcze gorszej jakości) utwór punk rockowy. Po jego wysłuchaniu znajomy z kamienną miną obwieścił: „Nie graj punka na akustyku”.
Było w tym stwierdzeniu wiele racji, bo jeśli chcesz grać bez prądu zaangażowane treści, to zostań bardem. Punk ma być głośny, brudny i nienajlepszy technicznie, a pamiętajmy, że niedostatków technicznych gitara akustyczna nie wybacza. Tymczasem legenda punka, szczeciński The Analogs, postanowili zrobić to, co w pewnym momencie muzycznej kariery jest niemal punktem obowiązkowym, czyli zagrać bez prądu.
Kamil Rosiak i Paweł Czekała pomysłem sięgnęli jeszcze głębiej, bo aż po Johnny’ego Casha, który swego czasu odbył trasę koncertową po więzieniach – polskojęzyczny cover utworu „Folsom Prison Blues” znalazł się nawet na krążku. Na polskim poletku zrobił już to Muniek Staszczyk z T.Love czego pamiątką jest DVD „T.Love za kratami” dołączane do oficjalnej biografii grupy „Potrzebuj wczoraj” pióra Magdaleny Patryas. The Analogs ruszyli więc w trasę z setem akustycznym po zakładach karnych – stąd tytuł „Projekt Pudło” - przy okazji rejestrując kolejne występy. Z tych wybrano utwory, które ostatecznie znalazły się na albumie.
Czy na czas tego projektu Analogsi nie porzucili punka, by stać się bardami? Coś na pewno jest na rzeczy, bo teksty rzeczywiście są mocno zaangażowane, a same utwory wybrane zdecydowanie pod klucz, tak by jak najmocniej trafić do konkretnego słuchacza: w tym przypadku skazańców i młodzież z trudną przeszłością. Nie było więc mowy o akustycznej wersji „Pierdolonej ery techno”, czyli analogsowego „mega-przeboju”. Sięgnięto raczej po utwory o ciemniejszych aspektach życia, problemach dnia codziennego, brudniejszej stronie rzeczywistości, o ulicy, tym bardziej, że sami Analogsi sporo przeżyli, nieobecne im są chociażby problemy alkoholowe.
Warsztat instrumentalny jest tu raczej drugorzędny i duet gra prostymi środkami, czyli akordowo i jak na punkowców wyjątkowo delikatnie oraz czysto (może nawet aż zbyt czysto), bez potężnych bić, riffów czy power chordów, co zresztą mocno sugeruje bardowskie implikacje. Zdecydowanie ważniejszy jest tu przekaz słowny, gdzie Marcin Rosiak z pewną dozą punkowego niechlujstwa opowiada kolejne historie i właśnie dzięki tej nonszalancji liryki nabierają mocy i brzmią po prostu prawdziwie. Pamiętajmy też, że zachrypłe gardło to najlepsze gardło dla barda, by wspomnieć tylko Przemysława Gintrowskiego, którego zachrypły wokal nadawał przekazowi autentyzmu. Czuło się, że oto snuje opowieść człowiek, który wiele w życiu widział i warto go wysłuchać. Słuchając Rosiaka odnosi się podobne wrażenie.
Nie zrozumcie mnie jednak źle, ten album to wciąż nie recital z poezją śpiewaną. Raczej ogniskowe wersje punkowych numerów. Zagrane minimalistycznie i przy użyciu najprostszych narzędzi. Czy to wystarcza by płyta się podobała? Myślę, że ceł był zupełnie inny. Niemniej krążek jest autentyczny i tego odmówić mu nie można. Na pewno nieco za długi, bo godzina materiału osłuchiwana w jednym ciągu z czasem zaczyna nużyć, wdziera się tu monotonia wynikająca z minimalistycznej formy, bo utwory grane są na jedno kopyto i brzmią po prostu tak samo, zabrakło miejsca dla ciekawszych aranży.
Pewnym smaczkiem dla fanów mogą być poprzedzające utwory zapowiedzi muzyków, z których można wyciągnąć kilka ciekawostek, a wkładka prócz tekstów zawiera chwyty gitarowe. Warto nadmienić, że „Projekt Pudło” została wydana przez zespół w limitowanej liczbie egzemplarzy, co przy statusie The Analogs w historii polskiej muzyki może zwiastować białego kruka.