Kim Beggs

Blue Bones

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Kim Beggs
Recenzje
2010-06-03
Kim Beggs - Blue Bones Kim Beggs - Blue Bones
Nasza ocena:
7 /10

Jest kilka gatunków muzyki, które odstraszają tzw. melomanów, bez względu na jakość prezentowanego materiału. Do tej pory myślałem, że takim rodzajem muzyki jest country, które odrzucało mnie skutecznie. Tolerancyjnie traktowałem je jako dodatek do albumu, ale nie jego meritum. Tym razem dostałem płytę, utrzymaną niemal w całości w tym klimacie.

Muzyka to taki rodzaj sztuki, przy którym w sposób najbardziej wytężony pracuje wyobraźnia. I tak, pod hasłem "country" zwykle widzimy rubasznych farmerów w ogrodniczkach, ochoczo podskakujących w rytm wygrywanej przez siebie muzyki. Oglądając niektóre amerykańskie filmy można dojść do wniosku, że takie porównania mają coś w sobie. Istotnie, wielu artystów nie stara się tego wizerunku zmienić. Na szczęście Kim Beggs, za sprawą swojego najnowszego wydawnictwa "Blue Bones", skutecznie próbuje ten stereotyp przełamać, mieszając przyzwoicie zagrane country z folkiem i czymś, co niektórzy nazywają "americana". "Americana" zaś to bardzo ogólne pojęcie, a dźwięki z nim związane towarzyszą najczęściej głównym bohaterom wszelakich filmów drogi. Zaraz po przesłuchaniu pierwszego utworu z prezentowanego tu albumu mamy więc przed oczami przydrożne speluny, obskurne motele i artystę występującego głównie na opasanej kratami scenie, w obawie przed namacalną krytyką ze strony słuchaczy. Jestem przekonany, że po wysłuchaniu tego, co ma do powiedzenia Kim Beggs, nikt nie chciałby cisnąć w nią nawet plastikowym kubkiem.

Kanadyjska wokalistka i gitarzystka, Kim Beggs, od pierwszych dźwięków stara się nas łagodnie wprowadzić w klimat amerykańskiego folkloru. Leniwie ciągnące się melodie stanowią tło dla przyjemnego i autentycznego wokalu. Nie ma tutaj mowy o znacznych zmianach dynamiki, wiele utworów opartych jest na podobnych schematach. Mimo to sporo motywów wpada w ucho. W zasadzie większych zastrzeżeń by mieć nie można, gdyby nie szkaradne jodłowanie w kawałku nr 5. Całkiem fajnie zapowiadający się utwór w 40 sekundzie zabity jest dzikim ujadaniem, które z powodzeniem zabiera nas z bezkresnej autostrady do taniej oberży. Kapelusik z piórkiem, kiełbasa z ziemniakami i przaśna kelnerka podająca spienione piwo to jedyne, niechętnie przywoływane przeze mnie skojarzenie związane z takimi klimatami. Na szczęście słuchając całej płyty śmiało można to sobie pominąć.

Z pełną odpowiedzialnością polecam album "Blues Bones" wszystkim, którzy chcą zmienić swoje zdanie o muzyce country. Kim Beggs prezentuje tę muzykę w najlepszym wydaniu; z pewnością zachwyci ona każdego, wrażliwego na dźwięki słuchacza.

Kuba Chmiel