Gdy nazywali się allusondrugs, prawdopodobnie nikt nie chciał ich wydać. Po tym jak zmienili nazwę, zapewne nikt nie będzie chciał ich słuchać. Poza Anglią oczywiście. Do mnie muzyka czwórki z Leeds zupełnie nie trafia.
Nie chodzi nawet o to, że jest to źle zrobione. Nie, tym bardziej, że za produkcję odpowiadali Catherine Marks i Adam „Cecil” Bartlett, którzy w przeszłości maczali palce przy wydawnictwach Foals, The Killers, PJ Harvey czy Katie Melua. Całość miksował Alan Moulder, wcześniej zaangażowany w pracę nad płytami Nine Inch Nails czy The Smashing Pumpkins. Czyli fachowcy pierwszej klasy. Po prostu allusinlove grają muzykę tak bardzo nijaką, tak bardzo opartą na gatunkowych kliszach i tak mało wyrazistą, że nawet po kilkukrotnym przesłuchaniu ich debiutanckiego „It’s Okay To Talk”, wciąż niewiele z niego się zapamiętuje.
Próbując przebrnąć przez tracklistę albumu nieustannie natrafia się na typowe dla alternatywnego rocka - albo hipsterskiego indie - zagrywki, te same dźwięki i patenty wałkowane tysiąckrotnie przez mniej lub bardziej utalentowanych przedstawicieli sceny. Oczywiście pojawiają się wpływy shoegaze, brit-rocka, grunge czy emo, ale mimo wszystko w każdym kolejnym kawałku zespół gra tak samo, nie wprowadza do muzyki żadnych innowacji, jest zupełnie nieekscytujący. Gitary Andreja Pavlovica brzmią identycznie, płaczliwy wokal Jasona Moulesa nadmiernie się egzaltuje, a sekcja Jemala Beau Malkia i Connora Fisher-Atacka nie wychyla się spod tej ściany dźwięku. Przy takich zespołach jak Foals, My Bloody Valentine, The Killers czy nawet Creed, allusinlove wypadają wyjątkowo bezbarwnie i nudno, pozbawieni są własnej artystycznej tożsamości.
Co wrażliwsi introwertycy szkoleni na płaczliwych serialach o sercowych problemach grupy amerykańskich nastolatków zapewne odnajdą kilka dźwięków na „It’s Okay To Talk”, przy których ich głęboko skryte przed światem serducho rzewnie zapłacze, ale to zapewne skrajne przypadki. Mnie debiut allusinlove wprowadził wyłącznie w stan głębokiego letargu i emocjonalnej pustki.