Don Felder

American Rock’n’Roll

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Don Felder
Recenzje
Grzegorz Bryk
2019-07-19
Don Felder - American Rock’n’Roll Don Felder - American Rock’n’Roll
Nasza ocena:
5 /10

Już na wstępie wypada zaznaczyć, że trzeci studyjny album byłego członka The Eagles, nie jest tak zły jak się o nim ze wszystkich stron rozpowiada. Nie zmienia to faktu, że nie jest to również krążek jakoś specjalnie udany.

Szczególnie biorąc pod uwagę, że plejada gwiazd jaką skompletował Don Felder na „American Rock’n’Roll” jest wręcz oszałamiająca. Joe Satriani, Slash, Alex Lifeson, Richie Sambora, Bob Weir, Chad Smith, Sammy Hagar, Mick Fleetwood, Steve Porcaro, Peter Frampton – wszystko to przecież nazwiska jeśli nie legendarne, to przynajmniej wielkie. Pierwsza liga. Aż się w głowie może porządnie zakołować od tylu znakomitości. Niestety w ostatecznym rozrachunku to sprawia jeszcze większy ból, bo mimo, że o rock’n’rollu mamy wzmiankę już w tytule, a i w samym tekście utworu pojawiają się takie ikony jak Hendrix, Joplin, Grateful Dead, Motley Crue czy Guns’n’Roses to tego rocka jest tam tyle co kot napłakał.

Nie chodzi nawet o to, że Felder nie chciał. Bo przecież momentów z mocniejszymi gitarami jest tu kilka, ale wszystkie jakby obdarte z otoczki muzyki niebezpiecznej. Jeśli był tu brud, to go posprzątano. Jeśli była rdza, to spolerowano. To raczej rock, którego nie obawiałbym się puścić u wyjątkowo religijnej cioci na imieninach, a jeszcze pewnie by wzięła wujka do tańców. Coś jak współczesne oblicze Bryana Adamsa. Również wokalnie zdaje się, że Don Felder ma jeszcze w głosie trochę chrypy i chętnie by ją tu i ówdzie zaprezentował, ale ostatecznie te jego zapędy skutecznie przystopowano, być może na etapie produkcji. Dziwne, bo w takim „Rock You” zaśpiewanym przez Sammy’ego Hagara tego pieprzu jest już dużo więcej. Najwidoczniej starano się tę płytę zrobić w taki sposób, by podpasowała telewizyjnym i radiowym odbiorcom, z drugiej strony Felder również w tytule ostrzegał, że może i rock’n’roll, no ale jednak amerykański, a dobrze wiemy, że Jankesi współcześnie wolą sztukę na grzecznie, by uderzać w odbiorcę masowego.

Z drugiej strony The Eagles przecież też nie byli znowuż tak mocno rockowym bandem. To zawsze były raczej soft/country rockowe numery tylko czasem wchodzące na grunt grania cięższego. I tam gdzie na nowym albumie Felder przestaje grać na rockowo robi się dużo ciekawiej, melodie są lepsze, a same utwory nabierają barw. Ballada „Falling In Love” (w której gdzieś na drugim planie pojawia się nawet elektronika), rześkie „Little Latin Lover” odnoszące się do muzyki latynoskiej, pachnące folkiem, country i pięknie slidującymi gitarami „Sun”, pościelówka na pianino „The Way Things Have To Be” czy zamykający album akustyk z chwytliwym refrenem „You’re My World” – to wszystko bardzo porządne melodie i słuchalne numerki, pełne muzycznych barw i klimatów. W nich Felder wypada zdecydowanie lepiej niż w quasi-rockowym repertuarze.

Najwięcej przykrości sprawia niewykorzystany potencjał zaproszonych do współpracy muzyków, bo konia z rzędem temu, kto wyczuje Slasha w „American Rock’n’Roll”, Satrianiego w „Rock You” albo Samborę w „Limelight”. Cóż, na „American Rock’n’Roll” są momenty, choć na pewno nie we fragmentach rockowych. Ten album stoi przede wszystkim na numerach od rocka odległych, szczególnie tam, gdzie Felder znalazł dobrą melodię i pobawił się aranżem. Niemniej to wciąż album zbyt bezpieczny, zachowawczy i na pół gwizdka.