Trzynasta w Samo Południe

II

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Trzynasta w Samo Południe
Recenzje
Grzegorz Bryk
2019-04-29
Trzynasta w Samo Południe - II Trzynasta w Samo Południe - II
Nasza ocena:
7 /10

Jest szaleńcze tempo, w najlepsze sobie folgujące rock'n'rollowe gitary, wokalista z manierą bezczelnego rockowca i rozkrzyczana harmonijka... Ach ta harmonijka!

Wrocławski band Trzynasta w Samo Południe potrafi w hard rocka. Takiego pieprznego, pikantnego, niegrzecznego i bezpretensjonalnego. Wyraźnie puszczającego oczko w kierunku klasycznych brzmień spod znaku gitarzenia w stylu AC/DC, Złe Psy i wokali naszego TSA. Czasami słychać, chociażby w otwierającym krążek "Miasto", że panowie i Dżemu niegdyś namiętnie słuchali, ale to na dalszym planie. Pewnie też ZZ Top w "Ze mną jest". Spokojnie można by ich postawić na jednej scenie z rozrockowanymi ekipami pokroju Sold My Soul, Rust i Opiłki.

Na "II" nie ma czasu na oddech. Żwawy rytm napędza niemalże wszystkie kawałki stanowiąc solidną podbudowę pod trójkę bohaterów: gitarę, wokal i harmonijkę. Bo gitarowe riffy są świetne - dynamiczne, ostre i proste, w brzmieniu bliskie AC/DC, zresztą riff z "Nowy wspaniały świat" chyba jasno potwierdza, że „Thunderstruck” był słuchany - idealna ścieżka dźwiękowa pod barową rozróbę. Choć z drugiej strony w takim "Siedem" można usłyszeć echa wczesnego Iron Maiden, a i to nie koniec, bo znajdzie się zarówno Aerosmith, jak i Lynyrd Skynyrd. Michał Pocheć radzi sobie świetnie zarówno na riffach, jak i przy solówkach, gdzie pozwala sobie na wyjątkowo żwawe tańce po gryfie. Sola są dynamiczne, zadziorne i zawsze unurzane w duchu rock'n'rolla. Równie udanie wychodzi Pocheciowi śpiewanie, bo jak napisałem wcześniej, ma on w głosie coś z bezczelnego rock'n'rollowca, przy okazji dysponuje naprawdę fajną barwą, bliską temu co niegdyś przy mikrofonie robił Marek Piekarczyk. Wokalnie słabo wypada jedynie ballada "Droga", a i to wyłącznie w zwrotkach, gdzie barwa jest nudna, bo podczas refrenu Pocheć dokłada drwa do pieca i znów zaczyna ziać ogniem.

"Droga" to zresztą bardzo nierówny utwór, właściwie jedyny na tej solidnej płycie. Tak sobie zaśpiewany, ale już robiący niesamowite rzeczy przy duecie akustyk-harmonijka. Te fragmenty brzmią jak bez mała nieśmiertelne "Again" od Archive. Swoją drogą harmonijka ustna gra kapitalnie. Jak to harmonijka. Stanowi o sile nowej płyty wrocławskiej ekipy. Amadeusz Kuźniarski to facet z muzycznym ADHD, dosłownie wykrzykuje niesamowite frazy ze swojego instrumentu, cały czas błyszczy i dokłada utworom kolorytu oraz soundu rodem z zakurzonych winyli starych bluesmanów. Piekielnie dobrze wkomponował się w te pieprzne rock'n'rolle. Zespół stawia na prostotę, nie kombinuje za dużo, choć i tu pojawia się wyjątek w postaci "Fight", w którym podniosłego nastroju nadają chórki.

Przy okazji tego solidnego krążka można się przyczepić co najwyżej do brzmienia z trochę za bardzo podbitym basem, przez co ścinane jest brzmienie na wyższych rejestrach - zamiast skupiać się na chociażby gitarach, dominuje beat. Gdyby perkusji i basowi nadać nieco bardziej garażowy sound, całość jeszcze mocniej zyskałaby na dynamice. Ale i w obecnej formie "II" słucha się znakomicie. Rockowa energia aż promieniuje od tego materiału. Trzynasta w Samo Południe potrafią grać hulaszczego rock'n'rolla.