Bez zbędnego dramatyzowania i koloryzowania powiem, że krakowski Fraktale to jedna z najświetniejszych rzeczy zaserwowanych przez rodzimą scenę, jaka przewinęła się przez mój odtwarzacz w roku 2018.
Grupa krakowskich muzyków obraca się w kręgu dźwięków, które ciężko sklasyfikować. Poprzez prymarne miejsce w kompozycjach saksofonu tenorowego Bartłomieja Szumilasa, najłatwiej byłoby powiedzieć, że Fraktale to nowoczesny, osnuty mrokiem jazz. Mamy tu zresztą sporo eleganckich, jazzowych partii pianina Rafała Rataja. Sekcja Filipa Franczaka (basisty, odpowiedzialnego również za gitary) i Michała Naróga (perkusja) też potrafi złapać odpowiedni feeling i technikę. Z drugiej strony bębny grają fragmentami też dużo ciężej i mocniej, post-rockowo, a gdy do szaleństw Fraktale dołączą się syntezatory, to zapachnie hipnotycznym, psychodelicznym rockiem (w "Abraham" jest taki mantryczny moment przypominający Floydowskie "Set The Controls For The Heart Of The Sun"). Jest to muzyka elektryzująca, pełna werwy i mocy. Podczas nagrywania w krakowskim Studiu Nagrań im. Jerzego Muniaka musiały dziać się rzeczy naprawdę oszałamiające.
Mamy tu więc do czynienia z pewną artystyczną fanaberią, muzyką wyszukaną, z artystycznym sznytem, ale i niepozbawioną lekkości oraz chwytliwych momentów. Jest to granie w pełni instrumentalne, choć za pewien zamiennik wokalu mogą służyć właśnie niesamowite partie saksofonu, nierzadko czerpiące z motywów orientalnych. Muzycy tytułując kolejne kompozycje sięgali po twory popkultury, wykorzystując je w ten sam sposób co duet Soulsavers - jako inspirację na bazie której improwizowali, tworząc kompozycje jak najbardziej zbliżone klimatem do utworu, który trawestowali. Stąd mamy odwołania do filmów i seriali ("Dawson's Creek", "Harry Angel" i absolutnie fenomenalny, kapitalnie prowadzony "Stranger Things"). Są też motywy religijne w "Abraham" (być może odnoszący się również do filmu) i rozpędzony sekcją oraz chwytliwym pianinem "Wakan Tanka (Watalata)" (Wakan Tanka to w mitologii indiańskiej odpowiednik boga).
Stylistycznie Fraktale wpisałby się więc w katalog wydawnictw Audio Cave, gdzie możemy znaleźć takie nazwy jak Niechęć, kolejne jazzowe projekty, w które angażuje się pianista Mateusz Gawęda, Ortalion czy krakowski Pay Off z ich świetną płytą "Gorzkie żale". Biorąc pod uwagę, że każdy z wymienionych reprezentuje naprawdę wysoki, międzynarodowy poziom, pozwala to ze zdumieniem spojrzeć jak silna jest scena polskich, awangardowych brzmień czerpiący z jazzu i rocka. Jakie panuje tu bogactwo i urodzaj.
Przy drugim krążku Fraktale można się rozpływać i nieustannie popadać w zachwyty, z jaką lekkością muzycy lawirują między nowoczesnym jazzem zatopionym w rockowej energii. I chciałoby się tylko, żeby album był trochę ładniej wydany. Nie chodzi nawet o samą grafikę z okładki, ale całokształt. Ten minimalizm sprawdziłby się pewnie w formie winyla, ale nie jest specjalnie zachęcający jako CD.