The Ears

Wielka płyta

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy The Ears
Recenzje
Grzegorz Bryk
2018-10-29
The Ears - Wielka płyta The Ears - Wielka płyta
Nasza ocena:
8 /10

Rzadko zdarza się, by debiutancka mała płytka zespołu, który dopiero aspiruje do wstąpienia na salony, robiła tak oszałamiające wrażenie jak właśnie "Wielka płyta".

Szczeciński kolektyw pod przywództwem śpiewającej aktorki Marty Uszko, powoli wyszarpuje sobie drogę do coraz szerszego grona słuchaczy. Nie tak dawno jeszcze nikt o nich nie słyszał, a dziś - zarówno po występach w telewizji, jak i zawartości samej EPki - można mówić o The Ears jako nadziei polskiego grania alternatywnego, która w niedługi czasie może osiągnąć poziom chociażby Sorry Boys. "Wielka płyta", jakkolwiek to zaledwie pięć utworów i siedemnaście minut muzyki, dosłownie elektryzuje porcją serwowanej muzyki.

The Ears ciężko sklasyfikować w jednym gatunku. Jest tu sporo jazzu (głównie za sprawą perkusji i klarnetu basowego), wątki alternatywnego rocka, ciut poezji śpiewanej i piosenki autorskiej, całkiem słuszna porcja grania art-rockowego. Kolejne numery sięgają po różnorakie stylistyki jednocześnie zachowując własny styl oparty głównie na charakterystycznym głosie Marty Uszko i klarnecie Tomasza Licaka - przede wszystkim to właśnie te dwie osobowości tworzą brzmienie The Ears. Nie zapominając oczywiście o profesjonalnej i po prostu fantastycznej realizacji w studiu RecPublica.

"Nuda, dramat telewizja" to interesująca mieszanka fragmentów jazzowych z alternatywnym rockiem, "Klatka Be" flirtuje z rockową alternatywą i graniem elektronicznym. "Pod prąd" to z kolei polski odpowiednik indie ze sznytem piosenki autorskiej, a w "Babilońskich gzach" prócz jazzowych wokali można wyczuć nawet wątki prog-rockowe. Już partie klarnetu otwierające "Zrównoważony rozbój" nakierowują na jazzowe inklinacje, aczkolwiek to wciąż przede wszystkim alternatywa. Cały krążek może być odbierany jako mini-album koncepcyjny opowiadający o mieszkańcach bloku gdzieś w wielkim mieście.

Ostatnia rzecz jaka robi wrażenie przy okazji obcowania z The Ears to fantastyczna szata graficzna "Wielkiej płyty". W dobie Internetu i tworzenia rzeczy "po taniości", The Ears wydali swoją małą płytę wprost przepięknie - starannie, z gustem i szacunkiem dla tego, kto ją weźmie w ręce. Polecam więc "Wielką płytę" zarówno przesłuchać, bo o The Ears prawdopodobnie już niedługo będzie bardzo głośno, jak i po prostu pooglądać sobie jak ładnie została wydana.