Śmierć Chestera Benningtona wywarła duże piętno w świecie muzyki rockowej, przede wszystkim wśród muzyków Linkin Park. Jeden z nich, Mike Shinoda, dzieli się z nami tymi emocjami na krążku "Post Traumatic".
Materiał, który pierwotnie ukazał się jako rozpisana na trzy utwory EP-ka, został znacząco rozbudowany. W sumie "Post Traumatic" tworzy szesnaście kompozycji. Duża ich część okazuje się wyciszonym, niekiedy wręcz minimalistycznym podejściem do muzyki. Wokale Mike'a Shinody rozkładają się na subtelnych elektronicznych partiach dźwięku, tak jakby ceniony artysta chciał dodatkowo podkreślić swój ból po utracie przyjaciela. Minimalizm jest czymś nowym w przypadku Shinody, ale trudno się temu dziwić biorąc pod uwagę - nomen omen - traumatyczne przeżycia.
Należy więc zapomnieć przy tym krążku o dynamice jaką znamy z Linkin Park. "Post Traumatic" to zupełnie inna para muzycznych butów - post trauma, jak mówi sam tytuł płyty, gdzie Mike Shinoda raczej spowiada się z bólu, aniżeli wyznacza sobie nowe kierunki rozwoju. Jakkolwiek by nie było, na krążku nie brakuje charakterystycznych rapowanych fragmentów ("Over Again", "Hold It Together", "Ghosts", "I.O.U."), choć ich klimat zdecydowanie nie koresponduje z rockowym instrumentarium. To raczej seria elektronicznych wariacji na temat muzyki.
Artysta nie skupił się jednak wyłącznie na ascetycznej wizji muzyki. Kompozycje w stylu "Watching as I Fall" i "Promises I Can't Keep" mają szansę sprawić, że "Post Traumatic" trafi do szerszego grona odbiorców. Więcej tu instrumentów, niż w pozostałych utworach, a i Shinoda sprawia wrażenie bardziej ożywionego. Podobnie jest zresztą w przypadku "Nothing Makes Sense Anymore" i "Crossing a Line", choć tutaj rockowe instrumentarium zostaje zastąpione dobrą serią elektronicznych efektów, niemalże jak w najbardziej nierockowych kawałkach Linkin Park. To wrażenie szczególnie potęguje instrumentalny "Brooding", będący - po całej linii paradoksu - jednym z najlepszych utworów na "Post Traumatic". Czy pamiętacie te niektóre instrumentalne kompozycje Linkin Park? Tak, trudno o nich zapomnieć.
Na krążku nie zabrakło też dużej liczby zaproszonych gości. Tak oto Blackbear wystąpił w typowym dla "Post Traumatic" minimalizmie łączącym elektronikę i rap, czyli w "About You", zaś K.Flay dodała trochę indie wrażliwości w "Make It Up as I Go". Rap, ale już w odważnej stylistyce, pojawia się w "Running From My Shadow", gdzie Shinoda spotkał się z Grandsonem, zaś do minimalistycznej oprawy płyty wpisali się Chino Moreno i Machine Gun Kelly w "Lift Off", którzy wprowadzili tu także nieco specyficznej psychodelii. Akurat Chino Moreno doskonale rozumie Shinodę w kwestii przeżyć związanych z dramatycznymi losami przyjaciół, co sprawia, że "Lift Off" zapada w pamięć w każdej sekundzie trwania. To piękna kompozycja.
Jednak trzeba też dodać, że krążek w niektórych momentach okazuje się bezbarwny, choć można domyślać się, iż tej bezbarwności towarzyszą silne, traumatyczne przeżycia. Trudno więc było spodziewać się, że Mike Shinoda nagra płytę w stylu Linkin Park. Jego ból zawarty na "Post Traumatic" okazuje się aż nadto widoczny i odczuwalny. Myślę zatem, że każdy słuchacz, któremu nie był obojętny Chester Bennington i twórczość Linkin Park powinien zmierzyć się z tym albumem. To przede wszystkim artystyczne katharsis. Trudna, ale potrzebna próba pogodzenia się z bolesną rzeczywistością. Moje emocje są skruszone. Jak będzie z waszymi?