For Blood And Wine
Gatunek: Rock i punk
Rykarda Parasol, córka polskiego Żyda i Szwedki, która mieszka w słonecznej Kalifornii nagrała swoją drugą płytę o zupełnie nie słonecznym charakterze. Sama o sobie mówi, że jest jak Edith Piaf, która spotyka The Animals, jak Nico, która spotyka Nicka Cave'a., jak Serge Gainsbourg, która spotyka Siouxsie Sioux. Twierdzi, że jak każda prawdziwa kobieta uwielbia papierosy i whisky. Czyż nie są to piękne inspiracje?
Tym bardziej, że jest to opis doskonale odzwierciedlający jej twórczość. Wszystkie te połączenia znajdują swoje realne miejsce w zakamarkach muzyki nagranej na "For Blood and Wine" - drugiej płycie Rykardy. Podobnie, jak debiut album ten artystka samodzielnie wydała i wyprodukowała.
Już od początku snuje się gorzka opowieść o różnych życiowych rozterkach. Muzyka wokalistki jest drogą pełną zadumy oraz cynizmu wobec życia i śmierci. Druga płyta zachwyca jeszcze bardziej niż sam debiut. Barwa głosu piosenkarki jest dojrzalsza, przez co mamy do czynienia z pełną gamą różnorodnych dźwięków. Ochrypnięte, nadające aurę tajemniczości partie przeplatane są delikatnymi elementami, przywołującymi na myśl uczucie żalu i zadumy. Na krążku "For Blood and Wine" obok wspaniałych melodii zamieszczone zostały również recytacje, których teksty głęboko zapadają w pamięć. Poczucie dusznej atmosfery przytłacza, a pomieszczenie wypełnia się dymem papierosów i tytułowym winem i krwią. Sekcja rytmiczna bardzo zgrabnie nakreśla tło. Dominujące są gitara, na której gra sama wokalistka, skrzypce oraz pianino. Czuć jednak niewielki niedosyt, spowodowany zbyt małą intensywnością partii instrumentalnej. I jest to tak naprawdę jedyne zastrzeżenie, jakie można mieć do tego albumu.
Rykarda zdaje się być zupełnym przeciwieństwem dzisiejszych wokalistek. Kobieta o bardzo oryginalnej urodzie. Nie wykorzystuje jej jednak, a wręcz na przekór zamieszcza na okładce swojego krążka kwiaty w miejscu twarzy. Konsekwentnie idzie obraną drogą zarówno w kwestii promocyjnej, jak i muzycznej. Kto pokochał album "Our Hearts First Meet", pokocha także jego następcę. Jeśli jednak ktoś nie zna pierwszej płyty Parasol, ma okazję wysłuchać obydwu albumów jeden za drugim, co będzie swoistą ucztą muzyczną . Na "For Blood and Wine" nie ma wielkiej wolty. Jest za to wierność przekonaniom oraz widoczny rozwój solistki, który objawia się dojrzałością zarówno w głosie, jak i w samej treści utworów. Takich młodych, świadomych swojej drogi artystów, aż miło słuchać. Ile współczesnych solistek zachwyconych PJ Harvey czy Diamandą Galas potrafi z taką klasą czerpać z nich to, co najlepsze, a jednocześnie stworzyć absolutnie nową jakość w pozornie skostniałym już gatunku. Prawdopodobnie jesteśmy świadkami wschodu jednej z najlepszych gwiazd dzisiejszych gatunków rock-noir i alt-country.
Szymon Berliński