Nazwa Noibla to w istocie anagram od Albion. Albion zaś to progresywno rockowa grupa, obecnie uśpiona, która jednak złotymi zgłoskami zapisała się w polskiej historii gatunku.
Zresztą gdy wydaje się album taki jak "Broken Hopes" (2007), trudno nie być postrzeganym jako jeden z największych przedstawicieli rodzimej sceny prog-rocka. Albion się jednak rozpadł, gitarzysta Jerzy Antczak postanowił rozpocząć karierę solową, że udaną, mogą poświadczyć dwie świetne płyty "Ego, Georgius" i "String Theory". W przyrodzie nic nie ginie, a muzyczne osobowości poszukują artystycznego wyrazu, więc klawiszowiec Krzysztof Malec, wokalistka Katarzyna Sobkowicz-Malec i pierwszy gitarzysta Albionu Leszek Jarzębowski powołali do życia projekt Noibla. Sporo wprawdzie czasu upłynęło od pierwszych informacji o albumie, do jego wydania, ale "Hesitation" wreszcie jest.
Niejako na fali wielkiego szacunku dla dokonań Albion krążek z miejsca został obsypany bardzo przychylnymi recenzjami, z którymi niestety ciężko się do końca zgodzić. Im więcej debiutu Noibla słuchałem, tym mocniej uwidaczniały się niedoskonałości krążka. Zacząć można od kwestii realizacyjnych, bo album brzmi dość przeciętnie. Przy całym kunszcie basowych figur Krzysztofa Wyrwy, jego bas, perkusja Bartka Staromiejskiego i w większości przypadków klawisze Krzysztofa Malca są zbyt sterylne, jakby zamknięte w ciasnym pudle, przez co brzmią trochę jak pliki dźwiękowe w dawno zapomnianym formacie midi, nie jest to brzmienie rockowe, raczej bliższe jazzowi. Garścią komplementów można obsypać linie wokalne Katarzyny Sobowicz-Malec, bo to wokalistka o niezwykłej wrażliwości i cudownej barwie, ale sporo uwag można mieć do jej angielskiego - Polacy zapewne przełknął taki akcent, ale Anglicy by się mogli lekko obrazić, a przynajmniej w tej wersji Nobila bym nie eksportował do krajów gdzie dominuje język Szekspira. Same kompozycje zaś, jakkolwiek urokliwe w swoim onirycznym, marzycielskim charakterze, są mocno powtarzalne, do tego stopnia, że ich sielankowa nostalgia z czasem zaczyna rozsiewać przygnębienie podobne do tego, jakie odczuwa się w niedzielne popołudnia. Muzyka jest trochę zbyt grzeczna, leniwa, bez większych porywów, rozlazła, trochę przesłodzona w brzmieniu, a przede wszystkim tworzona pod schemat charakterystyczny dla albumu.
Oczywiście "Hesitation" nie jest pozbawione uroku. Bo to w gruncie rzeczy poprawny krążek, o specyficznym, melancholijno-nostalgicznym, lekko nawet odrealnionym, mglistym i onirycznym klimacie. Nie da się odebrać uroku liniom wokalnym Katarzyny Sobkowicz-Malec, która jak zwykle czaruje piękną barwą i specyficznym stylem śpiewania, a przede wszystkim z lekka jazzowego sznytu jakiego dodają obój Pawła Nyklewicza i saksofon Dariusza Rybki. Jest to jednak przede wszystkim granie art-rockowe. Dość malowniczo prezentują się też gitarowe solówki Jarzębowskiego, aczkolwiek samo brzmienie gitar mogłoby być bardziej przestrzenne i żywe, według mnie produkcja trochę osłabiła emocjonalny wydźwięk sześciostrunówki.
Po rozpadzie Albion bez wątpienia bliżej jest mi do solowej twórczości Jerzego Antczaka niż Noibla, choć i u Antczaka – nie ukrywajmy - produkcja jest taka sobie. Na "Hesitation" docenienia warte są klimat, nastrój i wokale, ale w ogólnym rozrachunku zbyt to wszystko grzeczne i ułożone, by wywołało dreszcze. Szczerze mówiąc trochę się na tym albumie nudziłem, a piszę to z perspektywy słuchacza, który ma olbrzymi szacunek dla twórczości akurat tych muzyków. Między mną i „Hesitation” po prostu nie zaiskrzyło.