76,2035182 kilogramów. Tyle właśnie w przeliczeniu waży 12 kamieni (u nas ta jednostka wagowa jest raczej niespotykana). Sama nazwa intryguje i na tą chwilę zapowiada się ciekawie. Teraz wystarczy już tylko włożyć płytę do napędu i...
Z formacją 12 Stones zetknąłem się całkiem przypadkowo. W dobie braku powszechnego dostępu do Internetu w Polsce na początku XXI, ciężko było śledzić i wynajdywać jakieś nowe, ciekawe brzmienia, szczególnie te mniej znane. Jedynym źródłem informacji pozostawała wówczas telewizja. I właśnie tam jednego pięknego dnia ujrzałem teledysk grupy Evanescene pod tytułem "Fallen", gdzie Amy Lee towarzyszył wokalnie niejaki Paul McCoy. Okazało się, że właśnie ten pan stoi na czele kapeli o nazwie 12 Stones, a ja postanowiłem, że muszę zobaczyć "z czym to się je" i zacząłem wnikliwe analizować dźwięki pierwszego wydawnictwa Amerykanów. Wrażenia? Mieszane. Ale po kolei.
Album najprościej opisać w trzech przymiotnikach: melodyjny i chwytliwy, lecz czasami monotonny. Bo tak jak pierwsze numery wydawnictwa, takie jak "Crash", "Broken", czy "The Way I Feel", mogą się podobać i wpadać w ucho, to słuchając ostatnich numerów na płycie ma się czasami wrażenie, że fajnie by było jakby ta płyta już się skończyła, bo kolejny numer brzmi jak każdy poprzedni, tylko jest trochę bardziej lub mniej podrasowany poszczególnymi dźwiękami.
Szkoda, że płyta jest aż tak czytelna, że w dużej mierze nie zaskakuje, że jest miejscami trochę monotonna. ALE są na płycie kawałki, które mimo wszystko zasługują na uwagę i których naprawdę panowie nie mogą się wstydzić. Należą do nich zdecydowanie "Broken" (pierwszy singiel), "Back Up", "In My Head" (spokojniejszy i bardziej nastrojowy) czy "My Life", który został wykorzystany w filmie "Król Skorpion".
...i debiutanckie 12 kamieni ani nie zaskakuje, ani do końca nie rozczarowuje. Fani nowoczesnego rockowego grania powinni zapoznać się z ta płytą, bo myślę, że po części warto. Reszty nie zachęcam, bo każdy swój rozum ma i jak będzie chciał to i tak rzuci na to zarówno okiem jak i uchem. Reasumując, płyta doskonale nadaje się na tło, do odpoczynku, rozluźnienia się, lekka i łatwa w odbiorze. Tylko tyle, czy aż tyle? Odpowiedź, po uprzednim przesłuchaniu krążka, pozostawiam każdemu z osobna.
Krzysztof Kukawka