Kiedy kilka mniej lub bardziej znanych postaci sceny zbierze się razem w celu stworzenia wspólnego projektu, nigdy nie można być pewnym jakości rezultatu ich pracy. Bywa dobrze, ale częściej tak sobie. Ravens Creed, w skład którego wchodzą Steve Watson, były członek mnóstwa kapel (w tym między innymi Iron Monkey i Cerebral Fix) Ben Ward - gardłowy Orange Goblin, Fraser Craske - ex-basista Sabbat oraz Jason Graham - swego czasu bębniący w Skyclad, to zdecydowanie ta pierwsza kategoria.
Niby nazwiska nie grają, ale już na pierwszy rzut ucha słychać, że Ravens Creed to przede wszystkim zgrany kolektyw. Nikt tu nie napina się na siłę, cała drużyna pracuje na końcowy rezultat. A ten jest wyborny. Tak, tak "Albion Thunder" to znakomity album, niemający żadnego słabego punktu. Mogę go słuchać na okrągło. Zespół bezlitośnie przetacza się po słuchaczu, równocześnie rozrywając go na strzępy i krusząc mu kości. Wyobraźcie sobie muzykę inspirowaną Venom i Celtic Frost (....necrosadist doctor / butcher of the whore Ugh...) zaserwowaną z furią i szybkością starego brytyjskiego punka oraz ciężarem walcowatego klasycznego brytyjskiego death metalu. Taka mieszanka mogła dać wyłącznie piorunujący efekt. Nie ma tu przy tym nachalnego kopiowania patentów, ani dosłownych cytatów. Ravens Creed gra po prostu swoją prostą, bezpretensjonalną i szczerą muzykę.
Warto również wspomnieć, że zgodnie z tym, co na potrzeby wywiadu powiedział mi Steve, nagranie śladów instrumentów strunowych zajęło chłopakom raptem kilka godzin, a Ben swoje wokale zarejestrował w jedno popołudnie. Uwielbiam takie zespoły i takie płyty. Nie ma sensu bardziej się rozpisywać. Pozycja obowiązkowa, dla wszystkich zniechęconych plastikowym obliczem współczesnej metalowej sceny.
Szymon Kubicki