Jamal

1994

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Jamal
Recenzje
2017-09-21
Jamal - 1994 Jamal - 1994
Nasza ocena:
5 /10

Mamy rok 1994. 5 kwietnia coś we mnie (i wielu z Was) umiera wraz z odejściem Kurta Cobaina.

Ale to ważny czas również z innego, bardziej optymistycznego, powodu - powstają takie zespoły jak System of a Down, Rammstein, Muse, Placebo - a w Polsce na swój celownik bierze nas Kaliber 44. Właśnie ten rok Jamal przywołuje tytułem nowego albumu, który ma nawiązywać do muzycznych inspiracji z okresu młodości zespołu.

Muzycy oscylujący niegdyś na pograniczu reggae i dancehallu najwyraźniej stwierdzili, że przyszedł czas na pobrykanie w innej, bardziej rockowej, stylistyce. Plan mógłby się wydawać nawet ciekawy, tymczasem okazało się, że Tomek Mioduszewski poszedł o krok dalej w swoich ułańskich fantazjach czyniąc nowy album stylistyczną mieszanką, która budzi bardzo skrajne emocje.

Otwierający płytę "Kim Gordon" raczy nas buntowniczym "Jestem zły i pierdolę ten świat" - też bym była, gdyby spod mojej własnej ręki wyszły takie teksty jak umieszczone na "1994". Owszem, nie każdemu ten brak sensu przeszkadza, o czym najlepiej świadczy ogromna popularność utworu "Peron" z poprzedniej płyty "Miłość". Ale taki zabieg może zyskać poklask tylko wtedy, gdy nie jest zbyt często powtarzany - inaczej słuchacz zaczyna się zastanawiać, czy "poecie" nie chodziło jedynie o to, by czymkolwiek zapełnić te 3,5 minuty piosenki. Słowa nie są zatem mocną stroną nowego albumu Jamal. Co i rusz pobrzmiewa echo jakiegoś egzystencjalnego bólu, który jednak ubrany w dziwnie zestawione sformułowania, wypada nieco sztucznie.


Ciekawie robi się za to, kiedy oddzielimy warstwę tekstową od melodii - każdy utwór zmusza do własnych poszukiwań połączeń tego, co słyszmy z tym, co znamy od lat. Co z kolei może potwierdzać konsekwencję, z jaką album był tworzony - miał być pewnego rodzaju reminiscencją muzycznej młodości - i chyba faktycznie nią jest. Z drugiej strony, często ciężko oprzeć się wrażeniu, że całość byłaby o wiele lepsza, gdyby za mikrofonem stał ktoś inny. Sorry, Miodu.

Moimi faworytami na płycie są "Phonecalls" i "Chińskie pszczoły". Jak w przypadku pozostałych numerów, również i tutaj muzyka wyraża emocje, których nie są w stanie oddać nieco nieudolnie dobrane słowa. Wszystkim, którzy w twórczości Jamal nie gustują, należałoby przedstawić "1994" w wersji instrumentalnej - zapewne sami byliby zaskoczeni tym, jak bardzo przypadnie im do gustu - oraz jak gładko przyszłoby im wpasowanie własnych emocji między dźwięki.

Marta Święcka