Opiłki to takie resztki metalu powstałe w wyniku jego piłowania. W pewnym sensie pasuje to do tych Opiłków rodem z województwa opolskiego.
Metal jest tu czysto gościnny, a sama grupa lubuje się raczej w grunge i hard rocku. Jest to niejako oczywiste, gdy spojrzy się, że w projekcie palce, a właściwie to pałeczki, maczał Marek Kapłon, perkusista znany przede wszystkim z występów w TSA, ale również Dżemie czy z Tadeuszem Nalepą. TSA milczy od ponad dekady, ale muzycy kultowej kapeli nie dają o sobie zapomnieć. Nowak ma Złe Psy, Piekarczyk nagrał solowe "Źródło", a Janusz Niekrasz gra z własnym zespołem. Najwidoczniej i Kapłonowi już ta przerwa niezbyt pasowała i postanowił rozruszać kości - stąd album "Eurarium".
Co by o "Eurarium" nie mówić, to gra Kapłona rzeczywiście jest jednym z jaśniejszych punktów albumu. Perkusista piekielnie dobrze obija bębny unikając rytmicznych schematów i starając się jak może urozmaicać grę. Dobrze brzmi też wokal finalisty Voice of Poland Damiana Michalskiego - trochę heavy metalowy, trochę hard rockowy, momentami bluesowy, a gdzieniegdzie naprawdę pieprzny na modłę metalową ("Powietrze"). Gitarami operuje Cezary Błażewicz, gitarzysta balansujący pomiędzy przybrudzonymi riffami grunge'owymi a utrzymanymi w średnich tempach hard rockowymi. I wszystko czego u Błażewicza brakuje, to solówek. Gdzie na "Eurarium" są solówki? Nawet jeśli gdzieś tam jakieś się pojawiają, to są totalnie anonimowe i nie dające się zapamiętać. Na basie szyje Przemek Hoszowski i pewnie można by o jego grze powiedzieć trochę więcej, gdyby czterostrunówka nie została tak bardzo schowana w miksie.
Opiłki tylko momentami ocierają się o stylistyki kapel Kapłona. Wpływy TSA i Dżemu są, ale czysto gościnne, praktycznie niezauważalne. Ogólnie zespół gra swoje nutki, ma specyficzny koloryt i jak na debiut, całkiem nieźle wyrobiony styl. "Przeznaczenie" serwuje motocyklowy riff jak z Montrose, w "Sprawiedliwym Panie" Michalski śpiewa w refrenie trochę pod Piekarczyka; "Więcej, mniej" to znowuż delikatnie dżemowy blues-rock, dżemowe wpływy słychać też w "Poluje na strach", ale tu Opiłki dodały świetny, zagrany bardzo nisko motyw. W balladowym "Nie kocham" nastrój idealnie buduje romantyczna gitara Błażewicza i melancholijny wokal. Wieńcząca "Moja prawda" to bodaj najcięższy i najposępniejszy fragment, w gruncie rzeczy dość przebojowego albumu.
To solidny materiał, który niestety został nieco stłamszony przez taką sobie produkcję. A przynajmniej dobre pokręcenie gałkami mikserskiego stołu mogło wyciągnąć z tej muzyki dużo więcej smakowitości. Brzmienie jest zbyt ściśnięte, sterylne. Instrumenty egzystują trochę za daleko siebie, przestrzeń pomiędzy nimi jest zbyt duża. Bardzo przeciętnie dudni schowana w miksie perkusja, chociaż Kapłon obtłukuje ją pierwszorzędnie. Przede wszystkim jednak brakuje dynamizmu. Całość trzeba było mocniej zdynamizować, dodać więcej pieprzu i pikanterii. "Eurarium" brzmi trochę zbyt ociężale. Przecież to jest hard rock, tymczasem całość sączy się jakby zawsze była zagrana za wolno, albo bez mocy. Wypadało też działać na utworach nieco bardziej progresywnie - gdy w "Poluje na strach" wchodzi świetny, cięższy motyw, muzyce brakuje tłuszczu i masy, gdzieś zniknął też bas; w "Przeznaczeniu" na pachnącym nieco orientem fragmencie instrumentalnym znów zabrakło wyraźniejszej perkusji pięknie akcentującej i ubogacającej gitarę.
Ogólnie "Eurarium" to ciekawy debiut. W dodatku bardzo atrakcyjnie wydany, bo już sama okładka mocno rzuca się w oczy sączącymi się z niej jaskrawymi kolorami. Muzyka bez wątpienia przekonuje. Perkusja i wokal świetne, gitary bardzo dobre, choć przydałoby się trochę solówek; bas niestety zbyt mocno skryty w takiej sobie produkcji. Bez wątpienia warto się Opiłkom przyjrzeć. Rasowych polskojęzycznych bandów nie mamy znowuż na scenie tak wiele, a Opiłki mają patent na solidne granie.
Grzegorz Bryk