Laidlaw

The Foam Box Sessions

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Laidlaw
Recenzje
2009-09-08
Laidlaw - The Foam Box Sessions Laidlaw - The Foam Box Sessions
Nasza ocena:
8 /10

Laidlaw to jeden z tych wielkich zespołów, które, gdyby powstały czterdzieści lat temu, miałyby tak samo kultowy status jak Zeppelini, AC/DC czy Black Sabbath. Grając od 1991 dorobili się czterech studyjnych płyt i występów z gigantami pokroju Lynyrd Skynyrd, ZZ Top czy Van Halena.

W Polsce w ogóle nieznani, na Dzikim Zachodzie sprawili sobie sporą grupkę oddanych fanów. Przed wami ich ostatnia i, moim mało skromnym zdaniem, najlepsza płyta zespołu - "The Foam Box Sessions". Gdybym miał w dwóch słowach określić styl Laidlaw, byłby to właśnie southern rock. Pochodząca z Teksasu ferajna nigdy nie ukrywała swojej fascynacji południową muzyką, a łącząc ją z mięsistymi przesterami i bluesowym feelingiem stworzyli naprawdę interesujące i, wierzcie lub nie, wzruszające dzieło. Pełna czadu, zacięcia i niepohamowanej radości - taka jest ta płyta.

Jednym z wyznaczników dobrej płyty jest dla mnie stosunek utworów szybkich do powolnych, który w tym wypadku wypada całkowicie na korzyść Amerykanów. Jedynie "Are You Living Your Dream" i "A Little Time" można uznać za lekko balladowe dzieła (to drugie z wyraźnym ukłonem w stronę Guns N' Roses). Cała reszta kawałków, co mnie niezmiernie cieszy, utrzymana jest w szybkim tempie. Gdybym miał zwrócić uwagę na wybitne kompozycje (bo nie licząc "Intra" nic nie schodzi tutaj poniżej poziomu dobrego smaku), poleciłbym funkowate "Sunshine Woman", na wskroś południowe "Austin City Wendy" i zabawowe "Down So Long".

Nie bez powodu Laidlaw przyrównywane jest często do The Black Crowes. Podobna maniera wokalna i niektóre riffy stawiają zespół na wysokiej półce southern rockowego grania. Szkoda tylko, że półce całkowicie nieznanej.

Michał Wysocki