Ozzy Osbourne

Black Rain

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Ozzy Osbourne
Recenzje
2009-08-14
Ozzy Osbourne - Black Rain Ozzy Osbourne - Black Rain
Nasza ocena:
7 /10

Łatwo jest narzekać, szczególnie gdy w naszym narodzie narzekanie jest jakby "special ability" rozwiniętym do perfekcji. Grad gromów jaki posypał się na "Black Rain", ostatnie studyjne dzieło wielkiego Ozzy'ego, wywołał u mnie ironiczny uśmieszek.

Kto miał płytę kupić, to kupił. Niektórzy nie zrozumieli po prostu, że w obliczu biznesowo (Ozzfest) - medialnego (The Osbournes) cyrku, jaki Książę Ciemności wykreował wokół siebie ostatnimi laty, nowe wydawnictwo z jego wokalami to nie lada gratka. Ciężko mi zachować recenzencką obiektywność przy tym krążku. Ja pokochałem ten album od momentu gdy spojrzałem na świetną okładkę i gdy usłyszałem w "I Don't Wanna Stop" jak Ozzy zawodzi "Too many religions but only one God" (kto oglądał video do tego kawałka, wie kto wspomnianym Jedynym jest, hehe). Nawet gdy umiejętności Zakka Wylde są hamowane przez dyktatorskie zapędy kompozytorskie Osbourne'a, trudno nie kochać gry brodatego herosa gitary. Płyta po piorunującym początku w postaci "Not Going Away" i wspomnianego już "I Don't Wanna Stop" zaczyna miło sączyć się w średnich tempach. Czy jest to orientalizująca kompozycja tytułowa, czy ballada "Lay Your World On Me", tudzież romansujący z nowoczesnością "The Almighty Dollar" (świetna linia basu!) wszystko trzyma odpowiedni trade mark. Oczywiście znawcy i krytycy zaraz podniosą głos. Że za mało mocy, za mało urozmaiceń, głos Ozzy'ego jest zmasakrowany przez komputerowe poprawki... Ale fajnie, że w ogóle jest.

W drugiej części "Black Rain" nic zasadniczo się nie zmienia. Mamy znów szybkie proste na korpus ("11 Silver", "Trap Door"). Klincz w postaci utrzymanych znów w średnim tempie "Civilize The Universe" i "Countdown's Begun". Jak i pościelówę do słodkiego odliczania podczas leżenia na deskach ("Here For You").

Świadomie posłużyłem się bokserskimi porównaniami. Ozzy jest jak legendarny mistrz wagi naprawdę ciężkiej, który nie musi już nic nikomu udowadniać. Gdy chce, wchodzi na ring i podnosi rękawice. I nie jest dla niego ważny wynik, a radość z walki i uciecha jaką ponowną obecnością w ringu sprawia swoim prawdziwym fanom. Czy starcie, pod tytułem "Black Rain" było zwycięskie czy nie, oceńcie sami. Ja wiem, że chcę Księcia Ciemności jeszcze parę razy zobaczyć w akcji.

Grzegorz Żurek