Wolves at the Door

Erase Images

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Wolves at the Door
Recenzje
2017-08-09
Wolves at the Door - Erase Images Wolves at the Door - Erase Images
Nasza ocena:
7 /10

Wrocławskie podziemie gitarowego hałasu natarło kolejnym porządnym wydawnictwem, tym razem debiutujących Wolves at the Door.

I powiedzmy sobie szczerze, że na "Erase Images" czuć klimat ponurych piwnic klubów, które wiele już widziały, w tym takich rzeczy, że nie powinno się o nich mówić zbyć głośno. Wiecie, takich miejsc, gdzie wciąż echem roznoszą się pokrzykiwania rozwścieczonych buntowników, a w ubikacjach czuć zapach nie do końca strawionego buzuna. Wolves at the Door to właśnie zespół dla miłośników ekstremy, nonkonformistów i słuchaczy, którzy lubią sobie pójść w mordercze pogo, porządnie przy tym wrzeszcząc.

Materiału jest tu trochę ponad 25 minut i pewnie można by ponarzekać, że trochę mało, że wrocławianie mogliby zagrać więcej, ale z drugiej strony wspomnijmy album "Blood, Sweat and No Tears" od nowojorczyków z Sick of It All - tam też całość nie dobiła do pół godziny, a ciężko sobie wyobrazić historię hardcore punka bez tej płyty. Nieprzypadkowo sięgnąłem właśnie po Sick of It All, bo Wolves at the Door to przedstawiciele tej samej szkoły ekstremalnego punk rocka, hardcore'a i post-harcore'a. Chociaż wydaje się, że wrocławianie brzmią ciężej, dużo mroczniej, zdecydowanie bardziej ponuro, trochę jak na tej czarno-białej okładkowej grafice, gdzie przez korony drzew słońce nie jest się w stanie przebić.

Na "Erase Images" piekielnie podoba mi się praca perkusji Adama Domka - tu cały czas się coś dzieje, bębny szachują tempem, potężne i walcowate rytmy po zmyślnym przejściu zmieniają się w rozpędzone blasty, w innych momentach do głosu dochodzą rozszalałe stukoty w rytm punka, by zaraz zagrać nieomal plemiennie na kotłach albo pruć przed siebie na dwie stopy. Mocy i zarazem masy sekcji dodaje Bartosz Bujnicki na basie. Za ciężar gitar odpowiadają Marcin Gębala i Wojciech Feret - ich brzmienie jest odpowiednio toporne i przybrudzone na post-punkowo, a same instrumenty piekielnie głośne, garażowe i w gruncie rzeczy nieszablonowe.

Ogólnie utwory skonstruowane są dość chaotycznie, ale w tym chaosie rozgniewanych dźwięków bez wątpienia Wolves at the Door znaleźli jakąś metodę. Utwory nieustannie balansują na granicy powolnego, postowego ciężaru, pełnych wściekłości ataków i fragmentów bardziej atmosferycznych jak choćby w wieńczącym album "Between Our Whims". Przez tę ścianę dźwięku krzykiem próbuje się przebić Tomasz Wolak - jak na moje ucho jego wokal jest nieco zbyt skryty, można było ustawić go trochę bliżej sceny, z drugiej strony Wolak jest wystarczająco rozkrzyczany, by nie zniknąć gdzieś pod płaszczem perkusji i gitar. Ogólnie album brzmi całkiem nieźle, co nie powinno dziwić, bo za nagranie, miks i master odpowiada Satanic Audio Haldora Grunberga - nagrywali u niebo choćby Weedpecker, SpaceSlug czy Lonker See.

"Erase Images" to oczywiście nie wydawnictwo takiego kalibru co "Blood, Sweat and No Tears" ale bez wątpienia spodoba się fanom punkowej ekstremy. Przekonuje na poziomie instrumentalnym, brzmieniowym, a przede wszystkim mrocznym i piwnicznym klimatem. Wrocławskie podziemie ma nowego, głośnego gracza, z którym trzeba się liczyć.

Grzegorz Bryk