EZoo

Feeding the Beast

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy EZoo
Recenzje
2017-07-26
EZoo - Feeding the Beast EZoo - Feeding the Beast
Nasza ocena:
7 /10

U podstaw EZoo znalazła się myśl, by grać niczym nieskrępowany, klasyczny, porządnie rozpędzony hard rock. Zupełnie jak za najlepszych czasów gatunku, w latach 70.

Za projekt odpowiedzialny jest włoski gitarzysta Dario Mollo, facet znany z tego, że z byle kim albumów nie nagrywa. Z Tonym Martinem, wokalistą Black Sabbath w latach 1987-1991 oraz 1993-1997, stworzył trzy albumy. Później jako Voodoo Hill pograł trochę z Glennem Hughesem. Teraz do EZoo zaprosił Grahama Bonneta, znanego z tego, że przed trzydziestu laty, przez rok stał za mikrofonem Rainbow, udzielał się też w The Michael Schenker Group, a i nagrał kilka solowych płyt. W każdym razie panowie najwyraźniej lubią podobne klimaty, bo pasują do siebie jak ulał.

Graham Bonnet mimo 70 lat noszonych na barkach, to wciąż nadspodziewanie dobre gardło. I mam na myśli to, że brzmi naprawdę kozacko. Ma w głosie dynamit, jest przy tym szorstki i nieokrzesany, potrafi zaryczeć, ale daje sobie radę i z wyższymi, przeciąganymi dźwiękami. Jeśli miałbym wymienić jedną rzecz, która się na "Feeding the Beast" najbardziej udała, to właśnie Bonnet. Dario Mollo serwuje koledze całkiem niezłe riffy i podkłady, ale przede wszystkim sporo się popisuje a jego solówki są jak najbardziej przekonujące. Panowie w ramach soczystego i najbardziej klasycznego hard rocka radzą sobie całkiem nieźle. Gdyby ta płyta wyszła w latach '70, to pewnie sporo by narozrabiała.

Ale to też nie tak, że obecnie można na nią machnąć rękę. Za dużo tu dobrych rzeczy, by EZoo pominąć. "Guys From God" ma kapitalną motorykę (pamiętacie "Trashed" Black Sabbath?), "Eyes of the World" i "You are Your Wallet" robią świetne wrażenie wokalnie, "C'est la vie" uderza w tony bardziej melodyjne na punkowo, a "Motorbike" rewelacyjnie podkręcają klawisze na refrenach. Na krążku znalazł się też cover "Since You Been Gone" z repertuaru nomen omen Rainbow. Jest jeszcze jedenastominutowy numer tytułowy, gdzie są przynajmniej trzy porządne motywy (w tym najlepszy balladowy), ale utwór sprawia wrażenie trochę naciąganego, wydłużonego na siłę. Szkoda też, że w momencie, gdy uwalniamy się z pętli trzech melodii granych w kółko i pojawia się fajny fragment instrumentalny, to zamiast go pociągnąć, następuje wyciszenie. Pozostała część płyty to hard rockowe kompozycje, nieszczególnie się wyróżniające.

Z płytą mam jeden problem - brakuje mi w niej dynamizmu. Bo niby jest ten klasyczny hard rock, są nagłe uderzenia perkusji, rozpędzona sekcja, chwytliwe gitary i mnogość solówek, ale sama muzyka nie płonie ogniem piekielnym. Coś musiało pójść nie tak w procesie produkcji, że instrumentarium zostało tak zduszone i pozbawione dynamiki. Dobrze, że na pierwszym planie wojuje Bonnet i nawet tylko dla samego jego wokalu warto poświęcić "Feeding the Beast" tych 55 minut. EZoo to czystej krwi hard rock lat '70, bez zbędnego kombinatorstwa i odkrywania gatunku na nowo. Wchodzi bez zagryzania i jest w pełni satysfakcjonujący.

Grzegorz Bryk