Polski rock progresywny istnieje i ma się znakomicie, czego dowodzi ostatnia studyjna płyta zespołu Quidam.
W warstwie tekstowej opowiada ona o różnych rodzajach samotności, o byciu "razem osobno" w relacjach międzyludzkich. Na płycie dopatrzeć się można wpływów klasyki prog rocka (Genesis, Jethro Tull) oraz neo progu (Marillion, Porcupine Tree), jednak bez wątpienia dominuje tu wypracowane przez grupę brzmienie i jej indywidualny styl. Kompozycje są na ogół dość długie, mimo to stylistycznie i formalnie bardzo logiczne i spójne. Zostały one interesująco zaaranżowane - słychać w nich sporo instrumentów, nieczęsto wykorzystywanych w muzyce rockowej, takich jak flet bambusowy, cymbały czy sitar.
Doskonała równowaga pomiędzy nastrojowymi, zwiewnymi klimatami a nieco mocniejszymi fragmentami sprawia, że płyty słucha się znakomicie i bez znużenia. Na szczęście Quidam nie idzie w ślady niektórych wykonawców progmetalowych i nie uprawia czczej wirtuozerki, a także bardzo rozważnie dawkuje cięższe klimaty. Nowy wokalista doskonale wpasował się już w brzmienie grupy - zamiana głównego wokalu żeńskiego na męski okazała się jednym z najszczęśliwszych wydarzeń w najnowszej historii zespołu, powodując ewolucję stylu Quidam w stronę bardziej rockową.
Płyta zwraca uwagę jakością wydania - tekturowa lakierowana obwoluta i pudełko z zaokrąglonymi rogami, wszystko to robi wrażenie, a zwłaszcza w zestawieniu z bardzo przystępną ceną. Ciekawe aranżacje, piękne melodie, urzekające harmonie i doskonałe brzmienie albumu sprawiają, że po tę płytę sięgniemy jeszcze nie raz.
Robert Lewandowski