Krzysztof Cugowski jest na polskiej rockowej scenie od zawsze, zaś jego dwaj synowie Piotr i Wojciech od prawie zawsze, ale po raz pierwszy wspólnie zagrali i zaśpiewali na całej dużej płycie.
Album zatytułowany "Zaklęty krąg" zawiera dwanaście kompozycji, przy których tworzeniu, oprócz legendarnego głosu Budki Suflera i nieco mniej legendarnych Braci, udział wzięli przede wszystkim gitarzysta Jarosław Chilkiewicz, basista Tomasz Gołąb oraz perkusista Bartek Pawlus, a także, na klawiszach, współproducent płyty Marcin Trojanowicz. Do tego dochodzi pokaźna grupa gości, spośród których warto wymienić m.in. Mariusza Mielczarka, Tomasza Zienia, Michała Urbaniaka oraz najmłodszego syna byłego wokalisty Budki Suflera Krzysztofa juniora, zaproszonego symbolicznie tak, aby domknąć ów "Zaklęty krąg". Płytę zaiste różnorodną, pełną rocka i bluesa, taką mieszaninę genów, doświadczenia i charakterów jej głównych twórców.
Cugowscy nie oddają się jednak sentymentom, jak pewnie wiele osób mogłoby przypuszczać. Momentami grają tu wręcz estradowo w dobrym znaczeniu tego słowa, jakby czasy Aerosmith miały dopiero nadejść, ponieważ upływ czasu w tym przypadku zdradzają tylko zdjęcia. Wielce zasłużony Pan Krzysztof i jego synowie, grają tu naprawdę przekonująco, więcej niż solidnie, kierując swoją muzykę do fanów ostatnich nagrań Budki Suflera i Braci. W "Zaklętym kręgu" znalazło się więc miejsce na dobre rockowe utwory, niewyróżniające się zbytnio w bogatym krajobrazie nagrań Cugowskich, ale świadczące o solidności i profesjonalizmie twórców, oparte na pięknych dialogach wokalnych i dopracowanych instrumentach, niekiedy barwionych różnymi przyjemnymi efektami wypracowanymi w studio ("lluzja", "Weź moją duszę", "Spragnieni").
O wiele lepiej prezentują się jednak utwory z mocno zaznaczonym rockowym pazurem, drapieżne i porozciągane wokalnie, zaznaczone mocniejszymi partiami gitar, zawadiackie ("Wszyscy na jednego", "Jackie D.", "Godność"), albo po prostu osadzone bliżej klasycznego klimatu Budki Suflera, niż nagrań Braci, jak choćby kompozycja tytułowa. Nie zabrakło również utworów gotowych do emisji w popularnych stacjach radiowych, łatwo wpadających w ucho, poprowadzonych w okolicach lekkiego rocka ("Do Niej") albo wręcz pop rocka ("Mam to dla Ciebie") . Pięknie i wzruszająco za to brzmi ballada "Na czas", takie uczucia prowokuje też "Znów pora w drogę" z dość ekstrawagancko brzmiącymi wokalami Krzysztofa juniora. Mniej spodobały mi się natomiast kawałki typowo bluesowe ("Mercedes Blue", fragmenty innych), raczej wyłamujące się ze spójnej konwencji albumu.
Na krążku znalazło się wiele fajnych zagrywek instrumentalnych, szczególnie gitarowych, ale uwagę zwracają przede wszystkim wokale, również w wykonaniu Wojciecha, który przecież urodził się z gitarą w rękach. Liczne rozmowy Cugowskich w kolejnych utworach wypadają naprawdę fajnie - stanowią jeden z mocniejszych argumentów do sięgnięcia po "Zaklęty krąg". Muszę tu jednak, przy całym szacunku do Piotra i Wojciecha, powiedzieć na końcu, że każda fraza wyśpiewana przez Krzysztofa Cugowskiego działa na zmysły wręcz elektryzująco. Nie wiem czy to rezultat kilkudziesięciu lat spędzonych na scenie, czy naturalna charyzma, niebanalna maniera, wielkie możliwości oszlifowane życiem poświęconym muzyce, ale senior rodu prezentuje tu się absolutnie porywająco.
Konkluzja musi być więc jednocześnie rekomendacją do sięgnięcia po "Zaklęty krąg". To album zarówno dla fanów twórczości Budki Suflera, jak i Braci, a także dla wielbicieli indywidualnych talentów Krzysztofa Cugowskiego i jego synów. Czas przemija, ludzie się zmieniają, a zdaje się, że rynek ciągle jest spragniony Cugowskich… Szczególnie seniora, którego nie dotyczą reguły przemijania. Jak w zaklętym kręgu.
Konrad Sebastian Morawski