Big Big Train to dziś wielka muzyczna rodzina. To również uznana marka na międzynarodowym firmamencie rocka progresywnego.
Kapelę tworzy ośmioro muzyków, odkąd do sześcioosobowego zespołu w 2014 roku oficjalnie dołączyli Rachel Hall i znany z Beardfish Rikard Sjöblom. Zespół dotąd tworzył nieźle przyjmowane materiały, o czym najlepiej świadczyły dwie części albumu "English Electric" wydanego w dwóch podejściach w 2012 i 2013 roku. Muzycy Big Big Train do sukcesów dotarli nie bez wielkich przeobrażeń. Kariera tej mało docenianej w Polsce kapeli zaczęła się niepozornie w 1990 roku, gdy w równie niepozornym Bournemouth Andy Poole i Greg Spawton dali początek istnienia zespołowi. Jednak spośród trzech muzyków, którzy następnie w 1991 roku dołączyli do Big Big Train, dziś w składzie kapeli nie ma ani jednego. W kolejnych latach w grupie dochodziło do wielu zmian, aby mniej więcej od przełomu pierwszej i drugiej dekady XXI wieku skład uległ ustabilizowaniu. Zwieńczeniem owej stabilizacji jest znakomity krążek zatytułowany "Folklore".
To dziewiąty album studyjny w dorobku Big Big Train, który w wersji CD zawiera dziewięć utworów rozpisanych na prawie siedemdziesiąt minut muzyki (wersja winylowa została wzbogacona utworami z EP-ki pt. "Wassail" wydanej w 2015 roku i trwa przeszło osiemdziesiąt minut). Całość skomponowana przez Grega Spawtona i Davida Longdona charakteryzuje się świetnym, żywym brzmieniem, co jest z jednej strony zasługą English Electric Studios, gdzie nagrywano "Folklore", zaś z drugiej rezultatem znakomitego miksu i masteringu w wykonaniu cenionego w środowisku Roba Aubreya z Aubitt Studios. Ponad tym wszystkim, nowa płyta Big Big Train to kawał fantastycznej pracy zespołu. Jestem przekonany, że to najlepszy album w dyskografii Anglików, a zarazem też najlepsza okazja, aby poznać ich możliwości. Jeśli dotąd nie mieliście przyjemności z tą kapelą, a zakładam, że tak jest wobec słabej dostępności jej krążków w Polsce, to spróbujcie użyć wszelkich dostępnych sposobów, aby zapoznać się z nowym albumem. Dzieło to zostało napisane wielkimi literami nowoczesnego rocka progresywnego.
Tytuł krążka dobrze odpowiada jego zawartości. Zaangażowana do Big Big Train skrzypaczka Rachel Hall wyraźnie zaznaczyła folklor drzemiący w zawartości płyty. Wszelkie jej akcenty smyczkowe brzmią w sposób niezwykle wyszukany, którego mogłoby się dziś uczyć wielu mistrzów gatunku, próbujących na siłę korzystać z mody na folk. Podobnie sprawy się mają w przypadku Davida Longdona i jego bogatej kolekcji instrumentów, tj. fletu, banjo, mandoliny, organów i dzwonków, ale to przecież doświadczony w środowisku artysta.
Tak oto "Folklore", otwarty trwającą siedem i pół minut kompozycją tytułową, o folk mocno się ubiega, co daje się odczuć na poziomie owych charakterystycznych instrumentów, kapitalnie brzmiącego wokalu i podążających za nim chórków: "Heigh-ho, so we go. We pass it on, we hand it down-o...", jako w rozkosznym klimacie wyśpiewuje Big Big Train. Utwór zaskakuje świeżością, radosnym podejściem do muzyki i, choć aż nadto klasycznymi, to zjawiskowo brzmiącymi przestrzeniami w tej wielowątkowej strukturze. Wielowątkowość jest zresztą domeną płyty, o czym świadczy większość umieszczonej na niej kompozycji. Reprezentatywnym przykładem jest wspaniały "London Plane", osadzony w niewinnym, kołyszącym się klimacie, w pierwszej części muskany partiami smyczków, wiedziony intuicyjnym wokalem, zaś w drugiej wystrzelony w znakomitej przestrzennej improwizacji opartej na gitarach, perkusji, smyczkach oraz instrumentach klawiszowych, zwieńczonej fantastycznym solo gitarowym Grega Spawtona. To Big Big Train w wielkiej formie. To zjawiskowy rock progresywny, tworzący obecnie obowiązujący standard, a także lekcja dla szerzej znanych w branży zespołów.
Muzycy z Bournemouth nie obawiają się także muzycznego eklektyzmu. "Along the Ridgeway" otwierają niemalże trąby jerychońskie, aby przejść do floydowskiej wrażliwości, która wreszcie prowadzi do tożsamości Big Big Train. To jeden z najkrótszych utworów na krażku (...pomimo przeszło sześciu minut czasu trwania), ale jego zróżnicowanie wywołuje wrażenie, jakby nigdy nie miał się skończyć. Fantastycznie popracował tu Andy Poole na instrumentach klawiszowych, w superlatywach należy też ocenić główną improwizację, która połączyła folkowe zakusy formacji z klasycznym nurtem angielskiego prog rocka. Za to mający mroczną wymowę "Salisbury Giant" to niemalże miniatura jeśli chodzi o normy narzucone przez zespół. To niecałe cztery minuty muzyki z wiele mówiącym tekstem: "Here comes the Salisbury Giant, here comes a lonely man, a crowd of people lead him by the hand", który wybrzmiał pomiędzy serią smyczkowych aranżacji, pulsującymi klawiszami i pozostawioną jakby w tle sekcją gitarowo-perkusyjną, niespodziewanie zakończoną kosmicznym uderzeniem w stylu mrocznej strony księżyca. Tymczasem w doniosłych narodowych angielskich akcentach wita słuchaczy "The Transit of Venus Across The Sun", dedykowany pięknym progresywnym przestrzeniom, w których wyłaniają się uroczy śpiew Rachel Hall i intensywne męskie wsparcie wokalne, a także świetne zagrywki klawiszowe, budzące niekiedy skojarzenie nawet z jazzem.
W mistycznej aurze, ku chwale życiodajnego "Wassail", wybrzmiewa kolejna kompozycja. Tu znowu mocno zostały zaakcentowane wpływy folku, a także oddany barwny klimat, ocierający się nawet o funk i plemienność, choć pozostający przy prog rockowej macierzy. Wyśpiewane słowa: "Wassail - bring new life, Wassail - be alive, Wassail - blessed be" stanowią jeden z najbardziej wymownych przykładów błogosławieństwa, jakie kryje się w muzyce Big Big Train. Kapela, jak już wcześniej wspomniałem, nie stroni od wielowątkowych struktur, które w zasadzie wypełniają "Folklore". Kolejnym przykładem takiego progresywnego majstersztyku jest utwór o niepozornym tytule "Winkie". Kompozycja składa się z siedmiu części, będących sprawną ilustracją wszechstronności Anglików. Muzycy grają tu często zmieniając tempo, a przy tym popisując się licznymi improwizacjami instrumentalnymi, wchodząc w rejony patetycznych zagrywek, wprowadzając sporo optymizmu i folkowej świeżości, choć też zgodnie z opowiedzianą historią dając słuchaczowi trochę niepewności, zaznaczonej na poziomie doniosłej przestrzeni. Jeszcze jednym wielowątkowym popisem Big Big Train, w żadnym razie nie tworzącym poczucia przesytu, jest "Brooklands". To wielowątkowy utwór podszyty balladowymi uniesieniami, nieodporny na wpływy melancholii i mroku - like a ghost on the water that shimmes in silver and red, flying over the surface to the finishing line - mający też w sobie coś bardzo jesiennego. W tych prawie trzynastu jesiennych minutach nie zabrakło miejsca na świetne solówki gitarowe i piękne partie skrzypiec w tle, a także pasjonujący, nieco filmowy finał o klawiszowych i gitarowych akcentach.
Nadzwyczajny "Folklore" kończy się słowami: “The joy is in the telling, the sorrow in the soul, tears of happiness and sadness. Let them flow... telling the bees, telling the bees", będącymi zwieńczeniem zamykającego krążek “Telling The Bees". To przyjazna, tym razem wiosenna kompozycja, być może stanowiąca formę odprężenia po niesamowitym ładunku emocji, jakie muzycy Big Big Train dostarczyli słuchaczom. Całość układa się więc w piękne dzieło, które dziś w Polsce można dostać z niemałym trudem. Zapewniam jednak, że każdy wrażliwy słuchacz rocka progresywnego, który dotrze do tego albumu z pewnością się na nim nie zawiedzie. Ba! Jestem przekonany, że tak dziś powinien brzmieć rock progresywny, muzyka naszych czasów, nawiązująca do przeszłości, ale też rozumiejąca teraźniejszość i otwierająca się na przyszłość. Jestem pełen uznania dla "Folklore". Wielka klasa, mistrzostwo!
Konrad Sebastian Morawski