Doogie White & La Paz

Shut Up an Rawk

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Doogie White & La Paz
Recenzje
2016-04-22
Doogie White & La Paz - Shut Up an Rawk Doogie White & La Paz - Shut Up an Rawk
Nasza ocena:
6 /10

Grupa La Paz powstała w 1984 roku w Szkocji i można stwierdzić, że przez cztery lata istnienia wypracowała sobie markę solidnego hard rockowego projektu z kraju kojarzonego głównie z potworem z Loch Ness.

Potem zespół się rozpadł, a wokalista Doogie White w 1994 roku rozpoczął współpracę z Ritchie Blackmorem w Rainbow. W 1997 roku opuścił szeregi zespołu, by związać się z Cornerstone, pośpiewać chwilę z Yngwie Malmsteenem oraz Tankiem.

Grupa La Paz do 2009 roku nie istniała. Wtedy to doszło do reaktywacji projektu. Zmieniła się odrobinę nazwa zespołu (imię i nazwisko wokalisty umieszczono przed "La Paz"). Następnie muzycy wydali dwie płyty: "Granity" w 2012 roku i "The Dark and the Light" rok później. Teraz przyszedł czas na krążek "Shut Up and Rawk".

Otwierającym album utworem "Light the Fire" muzycy odpalają ogień. Mamy tu szybki rytm, fajne gitary i chwytliwy refren. W "Heart of Stone" tempo zwalnia, ale tylko odrobinę. Kolejny "No Place In Heaven" zaczyna się od dźwięków pozytywki, ale ostrzegam, kawałek ten ma niewiele wspólnego z kołysanką. Chyba, że ktoś lubi zasypiać przy soczystych gitarowych riffach. Owa pozytywka pojawia się co jakiś czas w trakcie trwania całego utworu, co dodaje mu odrobiny grozy (mnie dźwięk pozytywki od zawsze kojarzy się z horrorem, więc to pewnie dlatego).

Za sprawą "The Revange of el Guapo" robi się wręcz filmowo. Kompozycja ta mogłaby spokojnie robić za tło jakiejś hollywoodzkiej sceny, gdzie główny bohater odkrywa skrzynię złota na dnie oceanu. Potem wchodzi "A Certain Song" z pełni rockowym instrumentarium i wracamy na główne tory "Shut Up and Rawk". Z takim klimatem mamy już do czynienia niemal do końca płyty. Co jakiś czas pojawiają się jakieś smaczki typu dźwięk klaksonu w zatłoczonym centrum miasta czy wstawka flamenco na gitarze klasycznej, ale generalnie Doogie White & La Paz nie zmieniają radarów ustawionych na solidnego hard rocka.

Żeby nie było, na wydawnictwie znalazło się miejsce również dla ballady. To umieszczony na zakończenie "Book of Shadows". Mamy tu do czynienia z typowym podejściem do tego tematu przez zespół hard rockowy - spokojny wstęp na gitarze akustycznej, a potem wchodzi całe instrumentarium i daje czadu z umiarkowanym rytmem.

Nowe wydawnictwo Doogie White & La Paz jest dobre. I nic poza tym. Na albumie znalazło się fajne hard rockowe granie, ale muzycy nie odkrywają w tej materii niczego nowego. Po jego przesłuchaniu pozostaje wrażenie, że zna się tę płytę na wylot od minimum kilku lat. Czy warto "Shut Up and Rawk" posłuchać? Jak najbardziej. Ale nie wróżę częstego powracania do tych utworów.

Kuba Koziołkiewicz