Wreszcie "Jestem" staje się albumem ogólnodostępnym! Na tak postawione zachwyty wielu może z konsternacją zacząć drapać się po głowie.
Jak to ogólnodostępny? Przecież to album Perfectu - grupy z pierwszej ligi naszego rockowego mainstreamu. Kogo jak kogo, ale ich krążki powinny być dostępne w każdym kiosku Ruchu.
Sprawa jest dużo bardziej skomplikowana, bo "Jestem", po tym jak Koch International (wcześniejszy wydawca płytki), wycofał się w 2002 roku z polskiego rynku, stał się jednym ze świętych graali polskiego przemysłu fonograficznego. Zresztą cała masa albumów wielu zespołów podzieliła losy "Jestem" i dziś jest praktycznie niedostępna, chyba że na sporadycznych aukcjach internetowych, gdzie osiągają nieprawdopodobne momentami sumy. Jeśli macie w swoich zbiorach płyty od Koch, które po drodze nie doczekały się reedycji w innym labelu, to prawdopodobnie możecie je odsprzedać po cenach wielokrotnie przewyższających cenę zakupu - wielu kolekcjonerów czatuje tylko na takie perełki. Za przywrócenie "Jestem" do łask wzięła się Agencja Artystyczna MTJ - w przeszłości, gdzieś na początku XXI wieku, nieco podpadli mi reedycjami choćby debiutu Brygady Kryzys, "Unu" Perfectu czy "Live" TSA, bo były to płytki wydane po prostu paskudnie. Na całe szczęście "Jestem" to zupełnie inna historia i produkt - powiedziałbym - pełnowartościowy. Płytkę wciśnięto w szaty schludnego digipacku z oryginalnymi grafikami i bookletem.
"Jestem" to niezwykle ważna blaszeczka również z powodów czysto historycznych. Studyjnie Perfect przestał istnieć na ponad 10 lat. Po ukazaniu się "Unu" (1982) Zbigniew Hołdys postanowił rozwiązać grupę, która pojawiała się wprawdzie sporadycznie na koncertach, ale bez longplaya. W 1992 roku nastąpiło pożegnanie Hołdysa z zespołem. Wydawało się, że to ostateczny koniec Perfectu, ale już rok później skład postanowił wznowić działalność, czego owocem była spektakularna trasa koncertowa po Kanadzie, a następnie studyjny "Jestem" (1994). Perfect powrócili w wielkim stylu, tworząc album, który uznawany jest dziś - całkiem zresztą słusznie! - za absolutną klasykę polskiego rocka lat '90. Wystarczy wspomnieć kultowe dziś ballady "Kołysankę dla nieznajomej" i "Całkiem inny kraj", hard rockowe bomby "Rzeczy do zrobienia", "Nie daj się zabić", "Siódma czytanka dla Janka" ze znakomitymi solówkami, czy cudownie senny "Gdy mówię jestem" z bluesującymi gitarowymi popisami.
Najlepsze, że albumu wciąż słucha się doskonale. Mimo ponad dwóch dekad brzmi zaskakująco świeżo i aktualnie, nawet pod względem znakomitych tekstów Bogdana Olewicza. "Jestem" udowadnia jak wielkim i kompletnym zespołem w latach '90 był Perfect - późniejsze "Geny" i "Śmigło" tylko potwierdzały status świetnej kapeli w szczytowej formie artystycznej.
Grzegorz Bryk