Kurt Cobain nie żyje. Przypomina o tym film wyreżyserowany przez cenionego amerykańskiego dokumentalistę Bretta Morgena, który jeszcze w 2007 roku pomysł nakręcenia dokumentu o legendarnym frontmanie Nirvany wziął od jego byłej małżonki, kontrowersyjnej Courtney Love.
Tak oto narodził się film, będący prawdziwą jazdą bez trzymanki. Pozbawione cenzury dzieło o historii tworzenia, upadku i umierania ikony grunge.
Niewiarygodne, że choć od śmierci Kurta Cobaina upłynęło przeszło dwadzieścia jeden lat, to jego historia wciąż wywołuje wiele emocji. Pod tym względem Brett Morgen wykonał kapitalną pracę prezentując widzom zatrute środowisko, w jakim funkcjonował lider Nirvany w zasadzie na każdym etapie swojego życia. Można tu sobie bowiem uświadomić, że pomijając wczesne dzieciństwo, Kurt Cobain był nieszczęśliwy i odczuwał permanentne poczucie braku akceptacji, najpierw ze strony rodziców, później znajomych i toksycznej ukochanej. W tym aspekcie film "Cobain: Montage Of Heck" rzuca nowe światło na biografię frontmana Nirvany - pokazuje serię gęstych tłumaczeń ze strony jego najbliższych o tym, co zdołali spieprzyć w relacjach z blondwłosym Kurtem. Film nie działa w żadnym razie jako katharsis, lecz sprowadza słuchacza na zgliszcza wyobrażeń o prywatnym życiu muzyka. To obraz smutny i depresyjny.
Trudno więc nie wysunąć wniosku, że Kurt Cobain był naprawdę wolny i szczęśliwy dopiero na scenie. To Nirvana była par excellence jego wyzwoleniem, choć także sygnalizowała problemy muzyka z psychiką, co Brett Morgen doskonale uwidocznił na archiwalnych ujęciach z różnych występów, prób czy sesji zespołu. Reżyser uzyskał jeszcze jeden ważny efekt, choć nie byłoby to pewnie po myśli Kurta Cobaina. Otóż jego filmowa biografia dostarcza wielu powodów, aby znienawidzić Courtney Love. Wszelkie jej wypowiedzi, a także sekwencje ilustrujące jej relacje z liderem Nirvany, świadczą o raku, który toczył ten związek. Nawet w momentach szczęścia, zaprezentowanych bardzo sugestywnie przez Bretta Morgena, można uchwycić pewne napięcie Kurta w relacjach z Courtney. Nie chodzi tu wyłącznie o narkotyczny szał, jakiemu oboje regularnie się oddawali, ale formę psychicznej tortury ze strony wokalistki Hole. To żałosny obraz, który niejako stempluje okoliczności przyjścia na świat jedynego dziecka pary, Frances Bean, współproducentki filmu "Cobain: Montage Of Heck".
Niestety w dokumencie zabrakło miejsca na wspomnienia kilku kluczowych osób w życiorysie Cobaina. Moim zdaniem Krist Novoselic nie zapełnił luki po takich graczach, jak Dave Grohl, Buzz Osborne, Chad Channing czy Jason Everman, którzy jeśli się już pojawili w filmie to tylko przypadkowo. Również nie wszystkie animacje w dziele Morgena przypadły mi do gustu ze względu na ich naiwną czy wręcz pełną sztucznej egzaltacji konwencję, a sam proces kształtowania się talentu muzycznego Kurta został w dokumencie uproszczony na rzecz społecznych przesłanek jego dorastania. Nie są to w każdym razie kwestie, które dyskwalifikują filmową biografię lidera Nirvany. Z pewnością jest to obraz, który przynajmniej w pewnym stopniu pozwala zapoznać się z demonami, jakie nękały Kurta Cobaina. Czy pozwala zrozumieć przyczyny jego samobójczej śmierci i związane z tym motywacje? Nie w sposób bezpośredni. Niemniej czujni widzowie mają znakomitą szansę poskładać w całość zaprezentowane przez Bretta Morgena fragmenty życia muzyka i przynajmniej częściowo uświadomić sobie, dlaczego Kurt Cobain nie żyje.
Konrad Sebastian Morawski
Ps. Uważam, że wydanie ścieżki dźwiękowej do tego filmu, płyty pt. "Montage of Heck: The Home Recordings", to profanacja.