Roxy: The Movie
Gatunek: Rock i punk
Po wielu latach oczekiwań, obietnicach, których realizację odwlekano w czasie, i szumnych zapowiedziach, wreszcie uda się zobaczyć fanom koncert Franka Zappy z hollywoodzkiego Roxy Theater.
To wszystko dzięki Eagle Rock, którzy zakasali rękawy i na poważnie wzięli się do roboty. Koncerty z 8, 9 i 10 grudnia 1973 roku przez wszystkie te lata zdążyły obrosnąć swoistą legendą. Po raz pierwszych ich zapis wydano na winylowym albumie live "Roxy & Elsewhere" (1974), a na początku milenium (czyli 25 lat po fakcie) pojawiły się pierwsze doniesienia, że występy z Roxy Theater będzie można obejrzeć na DVD. Zdaje się, że o krążku zapomniano, bo w roku 2007, przy okazji odsłony nowej strony Franka Zappy, w sieci zadebiutował 30 minutowy, nieodrestaurowany cyfrowo fragment tego wydarzenia, który do dziś hula na youtube. Mało tego, bowiem zaledwie przed rokiem ukazał się "Roxy by Proxy", również zawierający fragmenty foniczne koncertów z grudnia 1973.
Długa i męcząca była ta ponad czterdziestoletnia droga, ale wreszcie się udało i "Roxy: The Movie" można wreszcie obejrzeć na ekranie własnego telewizora (zarówno z nośnika DVD jak i Blue-Ray). Bez wątpienia jest to wielkie święto dla wszystkich miłośników Franka Zappy, bo towarzyszy mu doprawdy doborowa świta: Ruth Underwood (cymbałki i instrumenty perkusyjne), George Duke (klawisze), Bruce Fowler (puzon), Napoleon Murphy Brock (saksofon), Tom Fowler (bas) i dwóch perkusistów: Ralph Humphrey oraz Chester Thompson. Zresztą pod względem muzycznym koncerty prezentują się niesamowicie. Zappa i The Mothers zagrali niepowtarzalną zbitkę gatunków, którą ciężko scharakteryzować: jest tu zarówno blues, jazz-rock, rock progresywny i psychodeliczny, fusion, a wreszcie muzyka awangardowa, wszystko to skąpane w burlesce, muzycznym dowcipie upstrzonym teatralnością, błazenadą i parodią. Są to dźwięki niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju, bezprecedensowe, które bezwzględnie zaspokoją podniebienia koneserów wszystkiego co dziwaczne i niebanalne. "Roxy: The Movie" słucha się z olbrzymią przyjemnością, bo są to dźwięki lotne, pełne barw, cechujące się humorem, hipnotyzujące i w żadnym razie nie toporne.
Niezgorzej się "Roxy: The Movie" ogląda, bo na scenie dzieje się wiele, a na dodatek świetnie koncert zmontowano. Miejmy w pamięci, że jest rok 1973, a występ rejestrują zaledwie cztery kamery (w tym jedna z ręki). To zupełnie wystarcza, by przez te półtora godziny ani przez chwilę nie nudzić widza. Dobrym pomysłem było usytuowanie kamery głównej z boku sceny, przez co ogląda się przedstawienie bardziej z perspektywy muzyka niż publiczności, a dodatkowo lepiej prezentuje się sceniczna przestrzeń. Swoje robią zbliżenia na popisy poszczególnych instrumentalistów (jak już wspomniano, świta jest to pierwszorzędna) i najzwyczajniejsza interakcja z widownią, by wspomnieć choćby finałowe, nieomal spazmatyczne podrygi zaproszonych na scenę osób (w tym striptizerkę, więc widoki są dodatkowo apetyczne). By jeszcze mocniej ożywić ruch sceniczny Zappa dyryguje swoją orkiestrą, a muzycy często sobie radośnie tańcują, albo po prostu robią żarty. Koncert odrestaurowano na tyle dobrze, że brzmi świetnie, a i równie udanie wygląda - nie ma się co martwić o jakość wiekowego przecież materiału.
Trzeba było na wizyjny koncert z Roxy Theater czekać czterdzieści lat, ale ostatecznie udało się i fani wreszcie mogą go obejrzeć. Puśćmy jednak w niepamięć te wszystkie lata, bo "Roxy: The Movie" na pewno zadowoli każdego konesera twórczości Franka Zappy i muzyki awangardowej. Poza tym to wspaniałe świadectwo bogactwa rockowej kultury lat 70. Nie pozostaje nic innego jak dać się porwać temu świetnemu przedstawieniu. Gorąco polecam!
Grzegorz Bryk