The Dead Weather

Dodge and Burn

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy The Dead Weather
Recenzje
2015-10-16
The Dead Weather - Dodge and Burn The Dead Weather - Dodge and Burn
Nasza ocena:
8 /10

Nowa płyta The Dead Weather to kolejny dowód na to, że Jack White jednak nie skończył się na White Stripes.

"Dodge and Burn" jest najlepszym krążkiem supergrupy z Nashville, choć paradoksalnie White ma w nim najmniejszy udział. Jego lekkie wycofanie się i danie więcej przestrzeni kompozycyjnej Alison Mosshart, Jackowi Lawrence i przede wszystkim Deanowi Ferticie, wyszło grupie na dobre. Nie ma tu żadnej rewolucji, nawet większych zmian w porównaniu do dwóch poprzednich albumów The Dead Weather. Nadal jest to jednak kawał świetnego, rock’n’rollowego grania, które ma ten najważniejszy czynnik - charakterystyczny styl.

Dwie otwierające album petardy - "I Feel Love (Every Milion Miles)" z kapitalnym zwolnieniem tempa gdzieś w drugiej minucie i porywający "Buzzkill(er)", uświadamiają, że bohaterem nowej płyty TDW jest gitarzysta Dean Fertita, na co dzień grający z Queens of The Stone Age.

Moim absolutnym faworytem na "Dodge and Burn" jest czwarty w trackliście "Three Dollar Hat". Zespół połączył tu kapitalnie rapowaną przez Jacka White’a zwrotkę, która nagle przechodzi w gitarową jazdę w stylu pierwszych płyt Arctic Monkeys. Jeden z fajniejszych momentów to również podszyty syntezatorami wokalny "dialog" Jacka i Allison w "Rough Detective". Zaskakującą perełką na koniec jest ballada "Impossible Winner" - popis Mosshart.


Jedna rzecz na płycie jednak bardzo irytuje. To ograniczanie wokalnego potencjału Alison (którego dowodem jest właśnie piękne "Impossible Winner") poprzez nagminne i wyjątkowo tym razem nachalne przetwarzanie przez elektronikę jej śpiewu i sprowadzanie go do roli żeńskiego zamiennika Jack’a. Efekt jest taki, że wiele utworów na "Dodge and Burn" dużo lepiej brzmiałoby w wersji instrumentalnej.

Nie zmienia to jednak faktu, że nowego materiału Dead Weather słucha się bardzo dobrze. Jack White wciąż potrzebuje rock’n’rolla. Z wzajemnością.

Maciej Pietrzak