Wydawnictwo In Rock w kooperacji z Johnem Joblingiem z początku mieli ochotę zdemaskować Batmana, ale szybko zrozumieli, że i tak wszyscy już wiedzą kim jest Mroczny Rycerz (spoiler: Bruce Wayne, poważnie!), więc z braku lepszego pomysłu postanowili zdemaskować U2.
Pomysł mniej oczywisty i dużo ciekawszy, bo czwórka Irlandczyków do tej pory ukazywana była raczej jednowymiarowo, poprzez pryzmat uczciwości, religijności, a także działalności charytatywnej na rzecz najbiedniejszych (Bono był przecież dwukrotnie nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla). I prawda, książkowych biografii na temat bandu było już tyle, że ciężko upchać je na półkach, walają się po podłodze, a na dodatek wyskakują z lodówki - w samym tylko In Rock to już czwarta publikacja poświęcona Dublińczykom. "U2. Zdemaskowani" różni się od poprzednich pozycji głównie tym, że stara się podejść do sprawy irlandzkiej grupy w sposób obiektywny, bez nadobnej czci, bez pisania finezyjnego limeryku, z zimną krwią i przy działaniu różnej maści ziółek uspokajających. Autoryzowane przez zespół biografie były zazwyczaj opowieściami o czterech świętych i pozbawionych skazy mężach stanu. John Jobling pisząc tekst nieautoryzowany postanowił powiedzieć, że dość już tego głaskania ulubieńców świata, że żyjemy w czasach demitologizacji i nawet o tak posągowych postaciach jak Bono i The Edge trzeba powiedzieć prawdę, bez owijania w bawełnę.
Zacznijmy od tego, że tytuł książki został przetłumaczony nieco zbyt krzykliwie. "Zdemaskowanie" suponuje, że będzie się działo, że Jobling dysponuje jakimiś kompromitującymi dowodami, może nawet bardziej niż Stonoga, albo Fox Mulder starający się udowodnić istnienie istot pozaziemskich. Nie tędy droga, w oryginale było "U2: The Goal is $oul", czyli "U2: Celem jest dusza", gdzie dusza urozmaicona jest o symbol dolara. W ostateczności wcale tak pikantnie nie jest, bo owo "zdemaskowanie" ogranicza się do tego, że Bono miał kompleksy na punkcie wzrostu, pieniądze stały się ważniejsze dla zespołu niż muzyka, U2 zamieniło się w firmę, a wojaże lidera irlandzkiej grupy na polu działalności charytatywnej są tak po prawdzie nastawione na zdobywanie popularności i kolejnych stert dolarów - słowem: nuda. Jest jeszcze mowa, że ktoś z kimś sypiał, ale nie wiadomo z kim, ewentualnie autor ma dowód, ale nie poda (tzw. Dowód Macierewicza), no i że Adam Clayton lubił się bawić, a Bono się kiedyś upił. Nie ma więc co ukrywać, muzykom z U2 daleko jest do wyczynów nawet średnio rozrabiających rock’n’rollowców, by nie mówić, że to czwórka niespecjalnie zabawowych typów, raczej nudziarzy niż gwiazd rocka.
Nie udało się więc doprowadzić do poziomu pikanterii wywołującego wrzenie. Niemniej jeśli spojrzeć na "Zemaskowanych" jedynie przez pryzmat aspektów biograficznych, to książka sprawdza się naprawdę dobrze, ba!, wręcz znakomicie. Zarys dziejów grupy został tu odmalowany w sposób niezwykle rzetelny, a dodatkowo - w odróżnieniu od autoryzowanych laurek - również obiektywny. Jobling zdaje się nie być specjalnie emocjonalnie zaangażowany w losy U2, co pozwala mu budować opowieść z perspektywy neutralnej. Nie tworzy więc kolejnej fanowskiej modlitwy, ale i nie stara się za wszelką cenę zespołu opluć czy zniszczyć, a to mógłby sugerować tytuł. Zdystansowana, nieprzekłamana i nieprzekolorowana biografia to najlepsze czego może oczekiwać czytelnik i tu rzeczywiście John Jobling zrobił kawał świetnej roboty.
Zdaje się, że na chwile obecną jest to bodaj najlepsza w naszym kraju książkowa rzecz opisująca dzieje grupy U2. Każdy z członków dostał swój rozdział, historia zespołu została przedstawiona wyjątkowo dbale, ale i bez wchodzenia w nudne szczegóły; opisano wszystkie albumy i najważniejsze inicjatywy. Ostatecznie rozprawiono się też z pewnym świętoszkowatym wizerunkiem U2 za sprawą kilku może nie parzących, ale interesujących faktów. Powiedzmy sobie, Bono i jego świta to banda raczej nudnawa; a John Jobling wycisnął z jej dziejów chyba wszystko co się dało serwując pozycję przekonującą, świetnie napisaną i przede wszystkim obiektywną.
Grzegorz Bryk