Farben Lehre. Bez pokory
Gatunek: Rock i punk
Grupa Farben Lehre pod przewodnictwem niezmordowanego Wojciecha Wojdy to całkiem słusznych rozmiarów grunt na poletku rodzimej sceny muzycznej. Przede wszystkim zespół, który bezwzględnie przewinął się przez życie wszystkich miłośników muzyki dorastających na przełomie lat 80 i 90.
To też świta, z której stylistyki czy tekstów się z czasem wyrasta, a przynajmniej większość wyrasta, bo przecież przykład Wojdy pokazuje, że w niektórych żyłach punk rock płynie bez względu na wiek. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę, że pokolenia się zmieniają, ale potrzeba buntu pozostaje, dlatego przy wzmacniaczach Farben Lehre wciąż pojawiają się nowi słuchacze. Sam - choć nigdy nie uważałem się za fana grupy - najczęściej przypadkowo trafiałem na koncert zespołu kilkakrotnie, a pod sceną zawsze była przednia zadyma, a i pośpiewać miło, bo te utwory po prostu się zna (nawet pomijając sławetną "Maturę"). Toteż status zespołu kultowego Farben Lehre bezsprzecznie się należy, tak samo jak biografia książkowa - przecież to już prawie 30 lat na scenie. Cieszy więc, że wreszcie ktoś się za temat wziął, również dlatego, że wszystko to w ścisłej kooperacji z samym Wojdą, który przecież, jako przedstawiciel niezwykle barwnej sceny zbuntowanej, powinien mieć sporo ciekawych rzeczy do opowiedzenia. Z tym niestety w publikacji bywa różnie.
Nie żeby znowuż "Bez pokory" w istocie było takie pokorne. O nie! Kilka pikantnych i zabawnych szczególików o kolegach z innych zespołów się znalazło, ba, powiedziano też wiele o tych wszystkich wcieleniach Farben Lehre i całej masie niesympatycznych zagrywek kupy niesympatycznych ludzi. Bo Wojda jakoś niespecjalnie się przejmuje i gdy tylko, gdzieś tam w przeszłości, ktoś nadepnął mu na odcisk, to lider Farbenów na kartach "Bez pokory" nie omieszka o tym wspomnieć, budując przy tym w niezwykle ciemnych barwach malowaną scenę niezależną. Tu się pojawia pierwszy problem publikacji Wicika: Wojda jako bohater bez skazy; jedyny sprawiedliwy pośród złoczyńców; sprytna owca w walce z wygłodniałymi wilkami. Jednostronność biografii zaczyna z czasem walić w czytelnika jak obuchem po łbie. Ostatecznie uniknięto wprawdzie sprowadzenia poważnej biografii do rozmiarów lukrowej laurki, choć pomysł z wrzuceniem całkiem pokaźnej liczby stron z fragmentami rozpływających się w zachwytach nad Farbenami muzyków, dziennikarzy i ludzi kultury jest propagandą dość tanią i zupełnie niepotrzebną.
Druga sprawa, że w istocie biografia jest aż za poważna, a w dodatku momentami encyklopedycznie nudna. Chodzi tu raczej o styl samego Wicika, który jednak nie potrafił przedstawić pewnych ciekawych ekscesów czy losów grupy w taki sposób, by rzeczywiście były zjawiskowo interesujące. Encyklopedyczność "Bez pokory" trochę daje w kość, choć przyznajmy, że jeśli chodzi o faktografię to tu robotę Wicik wykonał niezwykle rzetelną - trzeba wspomnieć o niewątpliwych zasługach Leszka Gnoińskiego. Odnotowuje istotne zdarzenia, wspomina koncerty, przywołuje anegdotki, mówi kto pił, a kto pił mniej - bo jedynym, który nie pił jest nie kto inny tylko rycerz na białym koniu Wojda. Pod tym względem jest rzeczywiście imponująco i sporo trzeba było pokopać, by przedstawić historię grupy z takim pietyzmem, ale zdecydowanie musi Wicik popracować nad narracyjnym rozmachem i stylistyczną finezją.
Ostatnia bardzo ważna rzecz to wydanie. SQN wydaje książki ładnie, przynajmniej te twardookładkowe, i nie inna jest "Bez pokory", która bez wątpienia półkę z biografiami zdobi. Niestety, akurat w przypadku tej pozycji jest też drugie, nieco zmącone dno, bo chochlików drukarskich czy najzwyklejszych literówek jest w "Bez pokory" sporo - zdarza się wszędzie, choć u niektórych mniej, ale i takie wpadki korekty można by wybaczyć, niestety nie gdy strzela się gafy w nazwach bandów: i tak, przykładowo, dowiadujemy się o istnieniu zespołu Indios BraZos (s.290), a nie jest to niestety jedyna taka literówka - rzecz jasna większość czytelników i tak chochlików nie dojrzy, ale gdyby już siadł do publikacji Wicika ktoś mocniej pedantyczny, mogłoby być niemiło - dla pedanta oczywiście. Ah, i wielki plus za indeks nazwisk i nazw, który w przeciwieństwie do laurki "Farben Lehre w oczach środowiska muzycznego", jest pomysłem świetnym, podobnie jak dołączenie do książki płytki z czterema niepublikowanymi wcześniej nagraniami zespołu.
Jest więc biografia Farben Lehre pozycją niepozbawioną grzechów: te dwa główne to stronniczość i encyklopedyczność, bo rzeczywiście chciałoby się, by "Bez pokory" autentycznie bez tej pokory było. Z drugiej strony Wicik włożył sporo trudno w rzetelne przedstawienie historii Farben Lehre wplatając w to - może niezbyt ciekawie zaprezentowane - anegdoty i perypetie muzyków, również w kooperacji z muzykami innych bandów. Spore stężenie jadu w wypowiedziach Wojdy o niektórych włodarzach sceny niezależnej jak najbardziej akceptuję, bo zapewne wielu się należało, choć nie do końca przekonuje jednostronna relacja. Niemniej "Farben Lehre. Bez pokory" to pozycja udana i powinien po nią sięgnąć tak wielbiciel samych Farbenów, jak i czytelnik poszukujący informacji na temat sceny punk rockowej, czy może alternatywnej, lat 1986-2015.
Wydawnictwo SQN
Autor: Kamil Wicik, Leszek Gnoiński i Wojciech Wojda
Data wydania: 8 kwietnia 2015
Format: 140 x 205 mm
Okładka: twarda
Liczba stron: 352
Grzegorz Bryk