Szwagierkolaska

Luksus - 20 lat później

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Szwagierkolaska
Recenzje
2015-05-22
Szwagierkolaska - Luksus - 20 lat później Szwagierkolaska - Luksus - 20 lat później
Nasza ocena:
8 /10

Nie mam wątpliwości co do tego, że technika "remasteringu" została wynaleziona m.in. dla tej płyty. To bowiem prawdziwy "Luksus" (dosłownie i w przenośni) móc powrócić do piosenek, które kształtowały pokolenia Warszawiaków i nie tylko.

Stanisław Grzesiuk - z zawodu elektromechanik, z zamiłowania pisarz i pieśniarz. "Bard Czerniakowa", jak zwykło się o nim mówić, był kimś znacznie więcej, niż tylko popularyzatorem przedwojennego folkloru czerniakowskiego. Jego działalność społeczna bowiem, a także przeżycia (dorastanie w trudnych warunkach, walka z niemieckim okupantem, pobyt w obozach koncentracyjnych w Dachau i Mauthausen-Gusen, ciężka choroba w postaci gruźlicy płuc, która doprowadziła go do śmierci), zbudowały obraz postaci nieszablonowej, którą trudno zamknąć wyłącznie w ramy artystyczne. Czy to przypadek, że Grzesiuk zmarł w 1963 - roku, w którym urodzili się Andrzej Zeńczewski i Muniek Staszczyk? Moim zdaniem nie i ewidentnym potwierdzeniem tej tezy jest powstanie projektu Szwagierkolaska.

Zeńczewski (Daab) i Staszczyk (T. Love) po raz pierwszy spotkali się w latach 80, kiedy to muzyk Daabu dołączył do T. Love Alternative. Ich drogi złączyły się ponownie w 1995 roku, za sprawą formacji Szwagierkolaska. Pierwszy album grupy, będący hołdem dla Stanisława Grzesiuka, sprzedał się w nakładzie ok. 265 tys. egzemplarzy, osiągając status platynowej płyty. Dodajmy do tego jeszcze nagrodę Fryderyka, w kategorii "Album roku - muzyka tradycji i źródeł" oraz kolejny krążek formacji z 1999 roku zatytułowany "Kicha" i wszystko stanie się jasne.


Dwudziesta rocznica wydania debiutu to doskonała okazja, by przywrócić wspomnienia w bardziej współczesnej formie (mam tu na myśli cyfrową obróbkę dźwięku, czyli tzw. remastering). "U cioci na imieninach", "Bal na Gnojnej", "Komu dzwonią", "Apaszem Stasiek był", itp. warszawskie uliczne songi - któż z nas ich nie pamięta? Doskonałe aranżacje, charakterystyczny wokal Muńka i ponadczasowe opowieści o ludzkiej egzystencji, jej zakończeniu, a także wszystkim tym, co wydarza się pomiędzy. Czy może być lepiej? Pewnie, że tak, wszak w prezencie od zespołu dostajemy nowiutki numer "Lisa Bon" z tekstem Staszczyka i muzyką Sikory oraz Zeńczewskiego. Jest zabawnie, swojsko i nowocześnie zarazem.

Grzesiuk był doskonałym kronikarzem, który zebrał niepoprawne politycznie czerniakowskie pieśni i zamienił je we wzruszające, pełne naturalizmu i słodko-gorzkiej prawdy o człowieku opowieści. Słuchając "Luksusu" dziękuje Bogu, że nie obdarzył Muńka głosem na miarę Toma Jonesa, bowiem wtedy nie byłby tak doskonałym interpretatorem tej brukowanej poezji. Chyba niewiele zaryzykuje też pisząc, że widzę w wokaliście kontynuatora misji Grzesiuka, opartej na niesieniu ukochanej Warszawie i całej reszcie kraju nie zawsze wesołych, lecz bardzo ludzkich historii o otaczającej go rzeczywistości.

Elvis Strzelecki