Australia hardcorem stoi i Deez Nuts ze swoim czwartym albumem jest tego najlepszym dowodem.
Pierwotnie side project byłego perkusisty I Killed The Prom Queen stał się jednym z największych zespołów na tamtejszym rynku. W sumie, jeśli chodzi o hardcore (punk) na Antypodach są numerem jeden. Ten stan, mimo licznych aspiracji znacznie mniejszych i nie mniej utalentowanych hord, prędko nie ulegnie zmianie. Po prostu JJ Peters i spółka w swoim fachu są bezkonkurencyjni.
Powodów aby przyznać im palmę pierwszeństwa jest aż czternaście, i tym razem grupa z Melbourne prezentuje znacznie cięższe, a co za tym idzie, ambitniejsze oblicze niźli do tej pory. Stojący za mikrofonem Peters to także główny kompozytor w zespole, acz wydaje mi się, że reszta załogi dołożyła tutaj swoje trzy, mocno metalowe grosze. Przejście na quasi-hatebreedową stronę mocy, przy zachowaniu brudnego brzmienia i charakterystycznej nawijki frontmana, zdecydowanie działa na korzyść zespołu. Ponadto, co nie miało wcześniej miejsca, pojawiły się zaskakujące, niemal thrashowe solówki a "penerski" aspekt twórczości Deez Nuts odszedł w odstawkę. Zmiany na lepsze? Jak najbardziej, ale nie zapominajmy o stricte imprezowym charakterze Australijczyków. "Word is Bond" to nie żadne dywagacje o polityce, moralizowaniu czy smęceniu o przebrzmiałym scenowym unity. Mamy tu jednak luz, frajdę, a czasem, dość zaskakująco trafną obserwację zawadiackiego życia. Bez górnolotnych frazesów, ale jednak.
Niewątpliwym atutem czwartego krążka Deez Nuts jest jego nośność. Do tej pory panowie przeważnie łoili na - jak to mawiają - złamanie karku. Najnowsze dzieło jest od tej reguły odstępstwem, choć strzałów między oczy nie brakuje ("Wrong Things Right", "Pour Up"), tak Australijczycy anno domini 2015 najlepiej sprawdzają się w roli walca, który przestaje niszczyć wszystko na swojej drodze jedynie w momencie, kiedy pojawiają się podnoszące na duchu refreny ("Face This on My Own"). Jeśli mam wskazać zespół, który najchętniej spuszcza mi w tym roku łomot, to obok Napalm Death ląduje właśnie Deez Nuts.
Grzegorz "Chain" Pindor