Jakiś czas temu na naszym portalu recenzowałem debiutancki album The Specials "Specials". Dziś czas na jego następcę, zatytułowanego bardzo kreatywnie "More Specials".
Płyta została wydana we wrześniu 1980, czyli dokładnie rok po pierwszym krążku kapeli. W związku z tym ciężko znaleźć na niej coś zaskakującego. Rzadko kiedy zdarza się, żeby jakaś formacja w tak krótkim czasie diametralnie zmieniła swoje brzmienie. Zresztą, The Specials raczej nigdy nie odbiegali znacząco od swojego stylu zapoczątkowanego na debiucie, dlatego recenzowany krążek jest stylistyczną kontynuacją tego, co pojawiło się na albumie "Specials".
Krążek otwiera kawałek "Enjoy Yourself (It's Later Than You Think)", muzycznie w 100% odzwierciedlający hasło zawarte w tytule. Utwór jest bardzo pozytywny i radosny. Słuchałbym go najchętniej na jakiejś dzikiej plaży, w towarzystwie promieni słonecznych powoli zamieniających kolor mojego nosa na buraczano-czerwony oraz zimnym piwem w ręku. Już myślałem, że pozycja numer dwa okaże się jeszcze bardziej jowialna, jednak myliłem się. "Man At C&A" to znacznie spokojniejsza kompozycja, oczywiście jak na standardy muzyki ska. Kolejnym "Hey, Little Rich Girl"; "Do Nothing" i "Pearl's Café" o wiele bliżej do "Enjoy Yourself" niż do "Man At C&A", jednak dalej jest to jakieś 70% żywiołowości "otwieracza" płyty. Dopiero szósty "Sock It To 'Em J.B." odzyskuje dynamiczność z początku płyty. Tempo wystukiwane przez perkusję jest zdecydowanie szybsze, a sekcja dęta dodaje calości uroku. W wersji winylowej kawałek ten kończył pierwszą stronę płyty, więc łatwo się domyślić, że muzycy chcieli zamknąć ją w jak najlepszy sposób. Moim zdaniem to im się udało.
Na kolejnej części krążka słyszymy dosyć dziwną kompozycję "Stereotypes" prowadzoną przez rytm trochę w stylu walca argentyńskiego… Skąd u muzyków taki pomysł? Nie wiem. Kawałek ten kompletnie nie pasuje do reszty albumu i zaburza jego spójność. Po chwili dostajemy "Holiday Fortnight", instrumentalną interpretację połączenia ska z muzyką hawajską. Dalej mamy "I Can’t Stand It" warty odnotowania tylko z tego powodu, że… przez chwilę słyszymy w nim bas. Do tej pory nie był on w ogóle uchwytny (w kolejnym utworze "International Jet Set" basówkę słyszymy bardzo wyraźnie, ale to tylko dlatego, że Horace Panter używa klangu). Czyżby James Hetfield i Lars Ulrich inspirowali się "More Specials w czasie miksowania "…And Justice for All"? Album zamyka spokojniejsza wersja "Enjoy Yourself", gdzie na pierwszym planie słyszymy chór złożony z muzyków oraz towarzyszących im kobiet, dodających piosence, swoimi delikatnymi głosami, trochę subtelności.
"More Specials", w porównaniu do debiutu "The Specials", wypada trochę słabiej. Jednak nie zestawiając go z pierwszym wydawnictwem Brytyjczyków, kawałki na nim zawarte są zadowalające. Można się przyczepić do kilku szczegółów, takich jak wspomniana niemalże zerowa słyszalność basu, ale nie zmieniają one ogólnego odbioru tego wydawnictwa
Kuba Koziołkiewicz