Słuchając najnowszego albumu Irlandczyków "Live Well, Change Often", w mojej głowie co chwila pojawiała się taka oto myśl: gdyby w niedalekiej przyszłości Placebo opuścił lider Brain Molko, to wokalista The Minutes byłby jego idealnym następcą.
Zawsze uważałem, że kobiecy i androgyniczny głos Molko to taka rzecz, która pojawia się w świecie muzyki rockowej raz na bardzo długi czas. W końcu rockmana powinien cechować przepity, zniszczony i brudny wokal… Kiedy zaznajamiałem się po raz pierwszy z twórczością Brytyjczyków, kluczową sprawą w ich oryginalnym podejściu do tworzenia muzyki był właśnie śpiew Briana. Jakież było moje zdziwienie, gdy słuchając drugiego studyjnego krążka The Minutes, tę charakterystyczną barwę usłyszałem w głosie ich frontmana - Marka Austina.
Wydawnictwo to otwierają dwa bardzo zbliżone do siebie brzmieniowo utwory - "Hold Your Hand" i "7 Seas". Fani My Chemical Romance bez problemu doszukają się w nich podobieństw do klimatu pierwszego solowego albumu Gerarda Waya "Hesitant Alien", który ociera się o britpop i shoegaze. Jednak moim zdaniem, recenzowany krążek całościowo osadzony jest w ściśle garażowych ramach. Idealnym tego odzwierciedleniem jest produkcja - słychać, że niekiedy heble na konsolecie były ewidentnie źle ustawione w czasie nagrywania instrumentów. Dodatkowo wokal jest czasem słabo słyszalny, a gitara nie zawsze wydaje "czyste" dźwięki. Lecz w tego typu interpretacji rocka, "brud" i - podejrzewam - celowe niedociągnięcia produkcyjne, zupełnie mi nie przeszkadzają. W trzecim na płycie "Cherry Bomb" słyszę ewidentne inspiracje "Uprising" Muse. Rytm, struktura, czy też sposób śpiewania Marka od razu naprowadzają odbiorcę na ten oczywisty trop.
Na "Live Well, Change Often" nie ma jakiegoś szczególnego elementu zaskoczenia - Irlandczycy nie wynajdują koła po raz drugi. Raczej wykorzystują środki, które w przypadku innych grup się sprawdziły. Sama forma krążka - dziesięć kompozycji, których czas trwania nie przekracza nawet czterdziestu minut pokazuje, że drugi album kapeli jest bardziej odzwierciedleniem obecnego statusu i umiejętności The Minutes, a nie próbą podbijania światowych rynków muzycznych. Na to przyjdzie jeszcze czas.
Kuba Koziołkiewicz