Gov’t Mule

Dub Side of the Mule

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Gov’t Mule
Recenzje
2015-04-14
Gov’t Mule - Dub Side of the Mule Gov’t Mule - Dub Side of the Mule
Nasza ocena:
7 /10

Okolicznościowych wydawnictw celebrujących dwudziestą rocznicę powstania Gov’t Mule ciąg dalszy. Tym razem dostajemy zapis sylwestrowego koncertu z 2006 roku z nowojorskiego Beacon Theatre.

Zespół zaprezentował się w czteroosobowym składzie. Obok Warrena Haynesa i Matta Abtsa zagrali Danny Louis na instrumentach klawiszowych i Andy Hess na basie. To nie jedyni muzycy, jacy pojawili się tego wieczora na scenie, bo do udziału w koncercie zaproszono całą plejadę gości. Jest ich tak dużo, że określenie Gov’t Mule & Friends pasuje jak ulał.

Tytuł albumu dość dobrze opisuje to, czego muzycznie można się spodziewać. Gov’t Mule grający reggae to nie jest coś wyjątkowego i choćby płytą "Mighty High" udowodnili, że potrafią i lubią to zagrać.

Wersja standard wydawnictwa "Dub Side of the Mule" zawiera jeden krążek CD z zapisem tej części koncertu, w której prezentowano muzykę reggae. W skład wersji rozszerzonej wchodzą trzy płyty CD i jedna DVD. Ze znanych tylko sobie powodów wydawca w celach promocyjnych przysłał zubożoną wersję deluxe lub jak kto woli wypasioną standardową bo jest to zestaw dwóch krążków (numer 2 i 3). Tę recenzję piszę przed oficjalną premierą, dlatego nie mam zamiaru marudzić, tylko cieszyć się z tego co dostałem do posłuchania. Tego wieczoru Gov’t Mule zaprezentował długi i bardzo urozmaicony program, dlatego myślę, że racjonalnym wyborem jest zakup wersji rozszerzonej wydawnictwa, która w pełni oddaje wszystkie atrakcje koncertu.

Z opisanego wyżej powodu nie dane mi było posłuchać płyty numer jeden, chociaż tracklista wygląda zachęcająco, bo obok utworów autorskich znajdujemy tam również covery i to raczej dość nieoczekiwane, jak choćby "Whiter Shade of Pale". Płyta numer dwa to w zasadzie koncert reggae Tootsa Hibberta z zaledwie gościnnym udziałem Gov’t Mule. On jest głównym wokalistą, gra na gitarze, no i jakoś słabo słychać, że na scenie jest jeszcze główny bohater wieczoru. Członkowie Gov’t Mule kompletnie wtopili się w duży aparat wykonawczy towarzyszący Hibbertowi. Nawet w jednym z utworów Matt został "przegoniony" od perkusji. W "Reggae Soulshine" bębnił Sean Pelton. Nawiasem mówiąc utwór jest dokładnie tym, co sugeruje tytuł. To słynne "Soulshine" w wersji reggae. Ciekawa aranżacja chociaż zdecydowanie wolę oryginał.

W repertuarze tej części koncertu znalazły się zarówno utwory znane z wykonania Tootsa Hibberta ("54-46 Was My Number") jak i klasyki takich autorów jak Al Green czy Otis Redding. Niepodzielnie króluje słoneczne, soczyste reggae, ale trafiają się też przyjemne urozmaicenia soulem ("I’ve Got Dreams To Remember") czy też rhythm’n’bluesem ("Turn On Your Love Light" w stylu Blues Brothers). Osobiście nie mam nic przeciwko reggae, zwłaszcza kiedy wykonane jest stylowo i pięknie zinstrumentalizowane, a tak właśnie jest w tym przypadku. Sekcja dęta, żeński chórek i cała masa, w sumie przyjemnego kołysania, tylko Gov’t Mule w tym wszystkim nie ma za grosz, dlatego miłośnicy zespołu mogą być srodze zawiedzeni. Płyta DVD będąca częścią zestawu rozszerzonego zawiera zapis wideo tej właśnie części koncertu.

Krążek oznaczony numerem trzy przynosi kompletną zmianę klimatu - żadnego reggae, a za to sporo bluesa. W repertuarze przeważają utwory obce znane z repertuaru Boba Dylana, Toma Waitsa czy też Jamesa Browna, a na scenie pojawili się kolejni zacni goście. Gregg Allman zagrał na instrumentach klawiszowych i zaśpiewał w paru utworach, a John Popper dołożył kilka partii swojej "szybkostrzelnej" harmonijki. Obok nich sekcja dęta, żeński chórek i wspierający Warrena Gordie Johnson na gitarze. Bardzo ciekawie wypada "It’s A Man’s Man’s Man’s World" Jamesa Browna zaprezentowany w wersji dostojnego slow bluesa. Jest też klasyczny, soczyście zagrany bluesior "It Hurts Me Too" oraz dwa utwory z będącej wówczas nowością płyty Gov’t Mule "High & Mighty" (Sylwester Sylwestrem ale o promocję trzeba zadbać).

"Dub Side of the Mule" z pewnością nie jest płytą przeznaczoną dla słuchacza, który dopiero poznaje Gov’t Mule. Trzeba posłuchać ich albumów studyjnych, zobaczyć (choćby w sieci) występy na żywo, aby przekonać się jak wyjątkowym i wielowymiarowym zespołem jest Gov’t Mule. "Dub Side of the Mule" wypada potraktować raczej jako lekturę uzupełniającą w niezwykle obszernym temacie "Gov’t Mule i jego muzyka". Myślę, że trzeba być wyrozumiałym i nie trzeba się też specjalnie napinać, w końcu to sylwestrowy koncert z wieloma atrakcjami mającymi umilić słuchaczom ten wyjątkowy, bo jedyny taki w całym roku, wieczór.

Robert Trusiak