Underfate

Seven

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Underfate
Recenzje
2015-03-13
Underfate - Seven Underfate - Seven
Nasza ocena:
8 /10

Debiut kwidzyńsko-gdańskiej formacji Underfate oczarowuje. Mało tego, czaruje tak mocno, że gdy już przestąpi się próg muzycznej krainy z albumu "Seven", to nie chce się jej opuszczać - tak jest uzależniający i tak hipnotyzujący. Przede wszystkim zaś sugestywny.

Tu nawet nie chodzi o melodię czy konkretne utwory, ale raczej o nieprzeciętnie subtelne, eteryczne i łagodne brzmienie. Pełne powietrza, przestrzenne, lekko wycofane, a dodatkowo utrzymane w przydymionej niepokojem i tajemnicą tonacji kolorystycznej - idealnie ilustruje je, swoją drogą bardzo udana, nastrojowa grafika z okładki. Płyta ogólnie wydana jest bardzo atrakcyjnie i z wyczuciem stylu, więc wypada pochylić czoła przed jej autorem, basistą Underfate, Sławomirem Lewandowskim. Senna atmosfera albumu "Seven" nie odpuszcza ani na sekundę, budując przy tym klimat muzycznej opowieści serwowanej przez kwartet instrumentalistów - bo trzeba jasno zaznaczyć, że "Seven" to album instrumentalny, a zarazem koncept - w dołączonej książeczce, przy każdym z utworów widnieje prozatorski fragment wyjaśniający, co ilustrują dźwięki. Gwoli wyjaśnienia, jest to osnuta nutką oniryzmu i tajemnicy opowieść o mężczyźnie, który budzi się po kilkunastu latach śpiączki. Widuje jednak - na jawie? we śnie? - postać bliżej nieokreślonej dziewczyny. To daje autorom pretekst do zabrania nas w muzyczną opowieść pełną ulotnych wspomnień i tajemniczych widziadeł.

Przyznajmy, świetnie słucha się propozycji od Underfate. Panowie tworzą swoisty mariaż gatunkowy, wypadkową art-rocka, post-rocka, ambientu oraz elementów progresywnego rocka. Przy czym atmosferą zdecydowanie bliżej im do twórczości grup Lebowski (choć bez takiego instrumentarium) i Besides, niż Tides From Nebula - na myśl przychodzi również zupełnie luźne porównanie do utworu "Marooned" z repertuaru zespołu... Pink Floyd - jego gęstej faktury, klimatu oraz brzmienia. Swoje robią przede wszystkim klawisze, które nie dość, że gęsto spajają kompozycje, to dodatkowo stanowią o ciepłej barwie całości - brawo za odwagę dla Adama Żmudy przy stosowaniu niezwykle baśniowego brzmienia chociażby w bardzo oldfieldowym utworze "Memento Box".


Nie gorszą robotę wykonuje Piotr Chomicz, potrafiący uraczyć zadziornym, gitarowym riffem, ale czaruje przede wszystkim iście gilmourowskimi, wygrywanymi na wysokich program solówkami ("One Step Over", "Oobe"). O duecie Świtała-Lewandowski, czyli perkusja-bas, można by ułożyć niejedną laudację, bo tak jak klawisze i gitara robią klimat i melodie, to sekcja organizuje strukturę i dba o dynamizm utworów. Wszystko jest tu drobiazgowo przemyślane, kompozycje angażują i wciągają w kreowaną przez dźwięk rzeczywistość, przy okazji doskonale stopniując i dawkując napięcie. Underfate tworzą więc muzykę ilustracyjną z wyższej półki, ambitną i pełną ciekawych konceptów, dodatkowo bogatą pod względem muzycznej treści, przy tym zdyscyplinowaną formalnie, konsekwentną i przemyślaną.

Po ostatnim, komercyjnym sukcesie totalnie niekomercyjnej grupy Besides, która wygrała daleki od artystycznej strony dźwięku, hucpiarski program "Must Be the Music. Tylko muzyka", muzyka instrumentalna ze sceny post-rockowej (poniekąd również progresywnej) nabrała powietrza w płuca wpuszczając na koncerty nowych słuchaczy - bowiem nagle okazało się, że jeśli jest moda, to młody Polak potrafi - rzecz niesłychana! Kuriozum! - z zaangażowaniem wysłuchać dziesięciominutowego, wymagającego intelektualnie utworu instrumentalnego. Underfate to jeden z kandydatów do pewnej alternatywnej drogi post-rocka, czerpiącej bardziej z atmosfery oraz przestrzeni ambientu i kolorystyki art-rocka, niż stalowego chłodu post. Na pewno nieprzeciętnie udany, urodziwy debiut oraz jeden z najciekawszych tegorocznych albumów gatunku. Tym bardziej radujący serce, gdyż mimo że debiutancki, to zadziwiająco dojrzały. Tego koniecznie trzeba posłuchać, to koniecznie trzeba znać!

Grzegorz Bryk