Bush

Man On The Run

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Bush
Recenzje
2014-12-17
Bush - Man On The Run Bush - Man On The Run
Nasza ocena:
6 /10

Gavin Rossdale i jego koledzy nic nie zrobili sobie z chłodnego przyjęcia poprzedniej płyty i wracają z kolejną. Czy lepszą?

Bush powrócił na scenę na fali wielkiej ruchu reaktywacji kapel okołogrunge'owych. W końcu jeśli lud łaknie takich dźwięków, być może przygarnie i piosenki Brytyjczyków. Ja krążek "The Sea Of Memories" przesłuchałem z atencją, po czym odłożyłem na półkę celem przykrycia go warstwą kurzu, której nigdy nie strącę.

Moim śladem podążyła prawdopodobnie większość słuchaczy. Nie dziwi więc, że premierze "Man On The Run" nie towarzyszyło podniesione ciśnienie, ani jakaś wielka promocja, mimo że Bush dostał się w ramiona większego gracza - Sony Music. Jednak ten transfer zaowocował w inny sposób: panowie dostali możliwość pracy z Nickiem Raskulineczem. Facetem, który już nie raz udowodnił, że potrafi wyciągnąć świetne brzmienie z zespołów powstałych w latach '90.

I faktycznie, "Man On The Run" - najnowszy album kwartetu, brzmi bardziej przebojowo, choć wciąż programowo brudno. Mimo że głos Gavina słabnie z każdym rokiem, to jednak z jego gitary wciąż wydobywają się dźwięki, których słucha się przyjemnie. Najlepszym tego przykładem jest piosenka "Bodies In Motion". W sferze wokalnej dość jałowa, za to riffem cofająca Tamizę. Na uwagę zasługuje też bardzo poprawny rocker "This House Is On Fire", w którym również numerem jeden jest gitarowa zagrywka. Nieźle sprawdza się nieco cieplejsze, bardziej radiowe wcielenie Bush w "The Only Way Out" - Kings Of Leon by się nie powstydzili.


Problem w tym, że w tych trzech piosenkach zamyka się zestaw utworów, które miałbym ochotę komukolwiek polecić. Pozostałe piosenki delikatnie smęcą w tle, nie przeszkadzając zanadto, ale i nie wyróżniając się niczym szczególnym. Żaden dramat - po prostu ani jeden z tych dźwięków nie jest w stanie zmusić mnie do zachwytu.

Być może właśnie taka jest rola Bush we współczesnym świecie - nagrać trzy dobre piosenki, otulić je w kilka przeciętnych i raz na trzy lata wydać płytę. To spełni ich ambicje, fanów ucieszy oraz przeniesie nas na chwilę do lat 90. Spoko, niech im będzie.

Jurek Gibadło