The Rolling Stones

From The Vault: L.A. Forum (Live in 1975)

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy The Rolling Stones
Recenzje
2014-12-09
The Rolling Stones - From The Vault: L.A. Forum (Live in 1975) The Rolling Stones - From The Vault: L.A. Forum (Live in 1975)
Nasza ocena:
8 /10

Spośród wszystkich rockowych tuzów w ostatnim czasie masowo rozsupłujących worki z niepublikowanymi nagraniami, Rolling Stones zrobili to chyba z najgłośniejszym przytupem.

Nowa seria "From The Vault", wydawana pod egidą Eagle Vision, to w istocie cykl wygrzebywanych kolejno z archiwów zespołu, dotąd oficjalnie nieupublicznionych koncertów, serwowanych w kilku różnych postaciach: jako DVD, 2CD+DVD, Blue-Ray oraz winyl+DVD. Na przetarcie drogi oddano w ręce fanów, bo to przede wszystkim z myślą o nich seria powstała, dwa różne wydawnictwa - "Hampton Coliseum (Live 1981)" oraz "L.A. Forum (Live in 1975)". Ten drugi, tu omawiany, wymaga wyjaśnienia kilku nieścisłości. Po niekrótkiej kwerendzie udaje się ustalić, że w roku 2012 ukazał się w cyfrowej wersji audio oficjalny bootleg "L.A. Friday (Live 1975)", który nie do końca był taki "friday", bowiem rzeczywiście odbył się w niedzielę (13 lipca) i był jednym z pięciu występów mających miejsce wieczorami między 9 a 13 lipca w hali Forum w Los Angeles (koncerty były częścią amerykańskiej trasy "Tour Of The Americas '75"). Sygnowane serią "From The Vault" show jest zaś zapisem z sobotniego gigu, który Stonesi zagrali 12 lipca.

Materiał oddano pieczołowitej obróbce, co słychać szczególnie przy okazji dźwięku. Brzmi to wszystko świetnie: szumy zredukowano do minimum, czuć dynamikę występu, każdy instrument jest doskonale słyszalny, surround całkiem niezłe - na stole mikserskim bez wątpienia wylano siódme poty, by z wiekowego materiału wycisnąć tyle dobroci. Nieco słabiej jest z obrazem, choć na słowo uwierzę, że zrobiono wszystko co się dało - przypomnijmy, koncert pochodzi z czasów gdy w Polsce na telewizję (czarno-białą zresztą!) chodziło się do dzianego sąsiada. Rozdzielczość nie najwyższa, klarowność taka sobie, obraz dość znacznie zamglony, telewizyjny format 4:3. Mimo wszystko z "L.A. Forum (Live in 1975)" obcuje się znakomicie - dynamika, liczba ujęć i rozmach realizatorski jest imponujący.

Ale "L.A. Forum" smakuje przede wszystkim dlatego, że chłopaki z The Rolling Stones są w wyśmienitej formie. Ciężko powiedzieć, czy Jagger był kiedykolwiek w lepszej dyspozycji wokalnej (nie chodzi nawet o czystość śpiewu, ale moc w głosie) i fizycznej - bez wątpienia są to jego najlepsze lata na scenie. Czuć, że Keithowi Richardsowi jeszcze chce się szyć w utworach, a Ronnie Woods wygląda na wyjątkowo trzeźwego (być może nie chciał uchodzić u nowego pracodawcy za menela - przypomnijmy, to pierwsza trasa koncertowa Wooda ze Stonesami). Wszyscy zresztą wyglądają jeszcze na w miarę zdrowo odżywionych, nie strawionych artystycznie przez setki koncertów i narkotyki, a i daleko im do zmanierowania i wypalenia jakiego byliśmy świadkami w zbliżających się wielkimi krokami latach '80. Poza tym setlista koncertu to właściwie wszystko co najlepsze moglibyśmy dostać od Stonesów w roku 1975 włączając w to "Honky Tonk Women", "Gimme Shelter", brylujące na każdym koncercie "You Can't Always Get What You Want" czy wreszcie "Angie" i "Sympathy For The Devil" (swoją drogą, akurat Rolling Stones to ostatni zespół, który posądzałbym o znajomość klasyki literatury - utwór oparto bowiem na wątkach "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa). Wykonano również dwa solowe utwory ("That's Life" i "Outa-Space") imponującego instrumentalnymi umiejętnościami oraz spektakularnym afro Billa Prestona, klawiszowca wielokrotnie towarzyszącego Stonesom na koncertach w latach '70. Łącznie 160 minut muzyki.

To wspaniała niespodzianka dla fanów legendarnej kapeli. Świetnie się tego słucha, trochę słabiej ogląda, ale miło Stonesów zobaczyć jeszcze młodych (bo piękni nigdy nie byli) i wciąż nie sponiewieranych rockowym trybem życia. Takiemu odkurzaniu szaf mówię stanowcze "TAK!".

Grzegorz Bryk