Zuch Kazik

Zakażone piosenki

Gatunek: Rock i punk

Pozostałe recenzje wykonawcy Zuch Kazik
Recenzje
2014-12-04
Zuch Kazik - Zakażone piosenki Zuch Kazik - Zakażone piosenki
Nasza ocena:
6 /10

Konie łby pospuszczać. Czy konie mnie słyszą?!

Przed trzydziestu laty, jeszcze w realiach PRL, na polskiej scenie muzycznej funkcjonowała formacja Zuch Kozioł, którą tworzyli Kuba Sienkiewicz, Piotr Łojek i Mirosław Jędras. Dwaj ostatni muzycy weszli do składu utworzonej w 2012 roku kapeli pod nazwą Zuch Kazik. Ponadto w szeregach zespołu znaleźli się Kazik Staszewski, Andrzej Izdebski i Michał Jędras. Ta piątka muzyków zarejestrowała album zatytułowany "Zakażone piosenki", czyli materiał zawierający zdaniem twórców "pieśni soczyście wychwalające socjalizm, które najlepiej obnażają przewrotność i tragedie minionej epoki". W sumie osiemnaście piosenek przenoszących do czasów II wojny światowej, bierutowszczyzny i gomułkowszczyzny.

Premierowy materiał spod szyldu Zuch Kazik stanowi więc w głównej mierze zestaw optymistycznych piosenek, mocno osadzonych w peerelowskiej propagandzie, choć często też otwarcie i bez metafor wymierzonych przeciwko czerwonemu systemowi, jak w przypadku "Marszu Gwardii Ludowej" czy "Piosenki o Nowej Hucie". Pod względem muzycznym zarejestrowane kompozycje na ogół oferują etos właściwy oryginalnym nagraniom. Kapela sięgnęła po dosyć szeroki zestaw instrumentów, m.in. akordeon, banjo i mandolinę, aby możliwie najwierniej odwzorować klimat, w którym zagrane utwory znajdowały się u szczytu popularności. Mamy więc do czynienia z czymś, co można określić wczesnym peerelowskim folkiem. Utwory tworzące "Zakażone piosenki" nierzadko były ozdobą festynów i innych lokalnych ceremonii, zagrzewały klasę robotniczą przy wznoszeniu domów, a także były respiratorem dla narodowego poczucia wartości.

Oczywiście narracja Kazika Staszewskiego wyłamuje dożynkową konwencję "Zakażonych piosenek". Mamy bowiem do czynienia z sytuacją, która znalazłaby swoją analogię w przypadku zarejestrowana płyty heavymetalowej przez Jerzego Połomskiego. Natomiast o wiele bardziej w oryginalny klimat wpisuje się wokal Mirosława Jędrasa, który zaśpiewał w trzech spośród osiemnastu utworów. Tyle że istota tytułowego zakażenia polega na wprowadzeniu sarkazmu do zarejestrowanych piosenek. Można odnieść wrażenie, że muzycy kapeli Zuch Kazik niepotrzebnie ingerowali w wartość oryginalnych tekstów. Starsi słuchacze na owe subtelności nie zwrócą uwagi dośpiewując sobie odpowiednie sformułowania, a młodsi pomyślą, że w utworze "Budujemy Nowy Dom" naprawdę śpiewano o kurwach i schronach. W sumie można więc uczynić zarzut zespołowi, że w newralgicznych momentach zabrał się za zmienianie słów. Kompozycje zaśpiewane bez owych zmian okazują się wystarczająco jaskrawe, aby zaangażowani słuchacze potrafili wyciągnąć samodzielne wnioski na temat peerelowskiej propagandy.


W każdym razie nawet oryginalne komentarze muzyków nie są w stanie definitywnie przesłonić sensu zebranych utworów. Część z nich, nie tylko ze względów sentymentalnych, mówi o szczęśliwych Polakach. Mimo że dystans oddzielający rzeczywistość od propagandy jest duży, to we wczesnych latach Polski Ludowej pospolici obywatele, niebędący ofiarami prześladowań, na ogół mieszkańcy wsi i małych miasteczek byli zmęczeni wojną, a niektóre przyśpiewki tworzące "Zakażone piosenki" dawały im nadzieję na lepsze jutro. Do dziś wielu z nich wspomina te piosenki z autentycznym sentymentem, który formacja Zuch Kazik wyśmiała wpisując się w nurt popularnej krytyki wobec upadłego przed ćwierćwieczem systemu, a właściwe krytyki  jego tzw. segmentu kulturowego.

Trudno więc wyobrazić sobie standardowe reakcje na zawartość "Zakażonych piosenek". Jeśli starsze osoby sięgną po ten materiał - co sprawdziłem empirycznie - mogą z dużym ciepłem wspominać czasy swojej młodości i zignorują główne założenie muzyków kapeli Zuch Kazik. Tymczasem młodzi odbiorcy, stojący na straży przekonania, iż PRL polegał wyłącznie na mordowaniu i prześladowaniu ludzi, przyklasną Kazikowi czerpiąc satysfakcję z propagandowych karykatur małych hymnów klasy robotniczej. Zatem konkluzja może być podana wbrew intencjom muzyków. Wszak jeśli ta płyta była potrzebna, to na pewno nie będzie spełniać funkcji do jakiej ją przymierzano.

Czy konie mnie słyszą?! Konie nie będą chciały słuchać.

Konrad Sebastian Morawski