Nowy album solowy Ozzy’ego Osbourne’a? Wow, nareszcie!
Na tego typu reakcje przyjdzie jeszcze poczekać - o ile w ogóle kiedykolwiek nastąpią - bowiem Książę Ciemności skupił się w tym roku na odcinaniu kuponów. Pierwsze zapowiedzi sprzed kilku miesięcy mówiące o nowym albumie Ozzy’ego wyglądały obiecująco. Kto mógł wtedy przypuszczać, że chodzi o materiał kompilacyjny? Wydawca albumu zdołał jednak rozwiać wszelkie wątpliwości. Tak, to kompilacja, która została wydana z pompą godną materiału aspirującego do miana klasyki.
W sumie zawartość "Memoirs of a Madman" to siedemnaście standardów z repertuaru Ozzy’ego. Klasyka jego twórczości. Wszystko doskonale znane fanom frontmana Black Sabbath - od dwóch killerów z rewelacyjnego debiutu z 1980 roku, poprzez idące za ciosem strzały z pamiętnika szaleńca wydanego w 1981 roku, ku kolejnym dobrym nagraniom z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Mierząc się z tą kompilacją daje się odczuć, że wydawca umniejszył nieco znaczenie nagrań z czterech płyt wydanych już w XXI wieku, ale te krążki zostały również zasygnalizowane na krążku. Na "Memoirs of a Madman" nie zrezygnowano też z charakterystycznych ballad w stylu Ozzy’ego, ale ich ilość znacząco ustępuje numerom o walorze hardrockowym i heavymetalowym. To zadziorny materiał, odzwierciedlający dzikość, jaka kryła się w Ozzym, a zarazem uwydatniający przemiany zachodzące w tej muzycznej osobliwości.
Na tym można by zakończyć recenzję. Dawniej, przy okazji premier tego typu wydawnictw dziennikarze pisali, że jeżeli posiadacie wszystkie albumy artysty to kompilacja umożliwi wam prześledzenie jego muzycznej ewolucji albo zapewni sprawny dostęp do najlepszych kawałków. To równocześnie dobra sposobność do wstępnego poznania twórczości muzyka, którego nigdy wcześniej nie słyszeliście albo nie chcieliście słyszeć. Oczywiście w tego typu opiniach jest dużo racji, ale współczesne czasy oferują znacznie więcej jeśli chodzi o kompilacje. W ten nurt wpisuje się także "Memoirs of a Madman", gdzie oprócz samej muzyki w zależności od zakupionej wersji można uświadczyć całe mnóstwo dodatków, jak choćby wideografia solowej twórczości Ozzy’ego albo koncertowe materiały archiwalne. Wrażenie robi nawet booklet podstawowej wersji krążka o fajnej przekrojowej grafice zaopatrzonej we wszelkie najważniejsze informacje o albumach solowych Osbourne'a.
Sądzę więc, że zagorzali fani Ozzy’ego ochoczo zakupili ten materiał nawet bez specjalnych zachęt, a ci o grubych portfelach sięgnęli pewnie po wszystkie możliwe edycje "Memoirs of a Madman". To wydawnictwo jest w istocie wycelowane w kieszenie fanów. A jeżeli przy okazji ktoś postronny odkryje, że Ozzy Osbourne stworzył sporo dobrej muzyki to wtedy "Memoirs of a Madman" może być dla niego idealną przepustką do muzycznego świata ciemności. Ja jednak wciąż oczekuję nowego materiału. Może być nagrany z Black Sabbath.
Konrad Sebastian Morawski