Mea culpa, bom nie był dotąd świadom siły rażenia Expire. Reprezentanci katalogu Bridge9 Records, swoim debiutem, delikatnie mówiąc, namieszali.
Niestety, nie w mojej głowie, co staram się od jakiegoś czasu nadrobić. Teraz, w związku z wydaniem drugiego pełnowymiarowego materiału grupy, mam okazję do meetingu z amerykańskimi załogantami. Mowa o "Pretty Low", obok albumu Cold World, sprawcy bodaj największego zamieszania wśród tegorocznych wydawnictw hardcore’owych.
Najnowsze dzieło ekipy z Milwaukee jest kwintesencją bezlitosnego, lekko metalizowanego hardcore’a. Od strony produkcyjnej, za potężny sound wydawnictwa odpowiada nie kto inny jak Jay Maas - znany choćby z Defeater, muzyk i inżynier dźwięku. Stąd prosty wniosek, "Pretty Low", z uwagi na prestiż studia, w którym pracuje Maas, a przede wszystkim jego bardzo selektywny dobór zespołów, to nie byle jaki materiał.
Jedenaście premierowych ciosów nie pozostawia złudzeń, co do siły amerykańskiego hc. Kiedy inni mocno lawirują na granicy metalcore’a lub próbują sił na mniej lub bardziej thrashmetalowym poletku, Expire gra - może nie po swojemu - ale na pewno z mniejszą dbałością o aspekty techniczne i wierność "kanonom". A przede wszystkim, mimo wysokiego stężenia testosteronu, z luzem, którego brakuje innym zespołom. O ile muzyka formacji, jak i zresztą cały współczesny hardcore, nie jest niczym nowym, tak tekstowo Expire zasługuje na oklaski. Co prawda, co wiele kapel może pochwalić się "osobistymi, bezpośrednimi tekstami" i "charyzmatycznym wokalistą", ale nie każdy stawia sprawę tak jasno jak oni. Również w kwestii związków międzyludzkich jak w nieco seksistowskim (acz dość prawdziwym) "Just Don’t": "I won’t shed another tear for just another set of tits". Jedynym minusem Expire jest właśnie wokal. Monotonne zdzieranie gardła przez Josha Keltinga spodoba się tylko najwierniejszym purystom darcia się dla samego darcia. Szkoda, że chłop nawet nie próbuje zmienić barwy. Dwadzieścia pięć minut z jego wrzaskiem to wystarczająco długi czas, aby dać się nie tylko sponiewierać, albo równie skutecznie zniechęcić.
Jeszcze o muzyce. Lwia część materiału utrzymana jest w średnich tempach. A będąc precyzyjnym, 2-stepowo/down tempowych. Okazyjne przyśpieszenia i łojenie na bardziej punkową modłę są w przypadku Expire rzadkością i chyba w tym tkwi sekret zespołu. Grać ciężko, wolno, bez żadnych wygibasów. Prostota i Expire to doskonałe połączenie, o czym niedawno przekonaliśmy się na dwóch koncertach w Polsce. "Pretty Low", jak żaden inny materiał nadaje się przede wszystkim na koncerty. Choć przyznam, że - za co niektórzy mogą mnie zlinczować - brakuje tutaj szaleństwa na dwie stopy. Lepszych, bardziej kreatywnych breakdownów i … W sumie to nieważne. Albo kupuje się Expire w takiej, dość surowej formie, albo wcale.
Grzegorz "Chain" Pindor