Bez względu na to, czy ten studyjnie wypolerowany produkt ma coś wspólnego z prawdziwym rock’n’rollem, bez wątpienia jest on kopalnią przebojów. Krążek aż mieni się od chwytliwych, trzyminutowych kompozycji podanych z werwą w gitarowych aranżacjach ("Take My Hand", "Time To Say Goodbye"). Utwory są świetnie zaśpiewane, chórki sprawiają, że chce się krzyczeć z zespołem (tak jak w "Your Love Is a Lie"). Dobra produkcja? Produkt dla nastolatek? Zapewne tak! Ale produkcja to nie wszystko. Ci faceci mają po prostu talent. Ta płyta to dobry materiał do przestudiowania dla kompozytorów myślących o podbijaniu w przyszłości list przebojów. A tak poza tym to wszystko jest tu trochę zbyt piękne i ugładzone, by było prawdziwe. Jednak hiciorów na pewno Simple Plan nie brakuje. Gdyby Britney Spears była facetem, pewnie występowałaby przefarbowana na czarno w grupie Simple Plan, szalejąc w teledyskach z gitarą. Jej koleżankami z kapeli byłyby Avril Lavigne. A zresztą, co ja plotę, Avril już od dawna ma punkowy zespół. Kończę pisać, bo muszę przesłuchać po raz sto dwudziesty chórku przed refrenem w "Save Me" ("oooo oooo"). Nic nie poradzę, że od tygodnia nie mogę uwolnić się od tego fragmentu, taki jest chwytliwy.