The Pink Floyd & Syd Barrett Story
Gatunek: Rock i punk
Ten stworzony pierwotnie dla telewizji BBC dokument Johna Edgintona pojawił się już co najmniej dwukrotnie na nośniku DVD kilka lat temu - podobnie jak i tym razem, bez polskiej wersji językowej.
Eagle Vision nie serwuje więc niczego nowego, ponad to, że do niespełna godzinnego dokumentu dołączona jest druga, bonusowa płytka DVD z wywiadami, jakie przeprowadzone zostały ze wszystkimi członkami Pink Floyd w momencie kręcenia "The Pink Floyd & Syd Barrett Story" - krótko mówiąc, odrzutami. Wywiady są suche, nieprzycinane, pozostawione tak, jak zostały nakręcone. Rozmowa z każdym z muzyków trwa średnio pół godziny, za wyjątkiem Rogera Watersa, który tradycyjnie miał do powiedzenia dwa razy więcej niż koledzy. Fakt, że widok nieżyjącego od sześciu lat Richarda Wrighta potrafi wywołać łezkę w oku, ale zasadniczo zaprezentowane opowieści nie rzucają nowego światła na sprawę Syda Barretta, czy zespół Pink Floyd. Bonusy są więc mało interesujące zarówno dla maniaka legendarnej grupy, jak i średnio zorientowanego w temacie słuchacza.
Niemniej daniem głównym jest przecież film Johna Edgintona, który w gruncie rzeczy mocno rozczarowuje. Raz, że nazwa "Pink Floyd" w tytule jest nieco myląca, bo o grupie jest tu zgoła niewiele - panowie współpracowali ze sobą niedługo, nawet jak na warunki rockowego świata. Dwa, Syd Barrett - jakkolwiek się na niego zapatrywać - był postacią na tyle interesującą i barwną, że poświęcony mu obraz, tym bardziej, iż ostatecznie wydany na DVD, mógłby być czymś więcej niż tylko godzinnym, mało ciekawym wywodem gadających głów, typowym wręcz dla telewizyjnych, taśmowych produkcji - a właśnie dla telewizji był pierwotnie zrobiony. Sztampowo stereotypowy film jest potwornie statyczny, bardzo przekrojowy, a wreszcie wypruty z jakichkolwiek emocji, śledzi się go więc bardziej jak wywody ekonomistów niż opowieść o życiu ciekawego artysty. Oczywiście daleko mu do dokumentu złego, jest po prostu rzemieślniczo poprawny i nic ponadto - wiele brakuje mu do tak fantastycznych filmów jak "Niesamowita historia The Who", czy mocno agitacyjny, ale bardzo atrakcyjny formalnie, "The Doors: When You're Strange" Toma DiCillo.
Rzecz rozchodzi się głównie o statyczność, mało atrakcyjną formę, brak ciekawostek czy materiałów dotąd niepublikowanych. Ostatecznie "The Pink Floyd & Syd Barrett Story" wygląda jak przeniesiona na srebrny ekran encyklopedyczna notka biograficzna, a nie poświęcony artyście dokument. Taśmowość produkcji jest zbyt widoczna, by mogła umknąć uwadze. Zasadniczo sprawą jest też pewne niedopracowanie materiału, bo fakt, że Barrett nie żyje (a zmarł dobre osiem lat temu) wspomniany jest tylko na początku, mimochodem, a o fakcie odejścia Richarda Wrighta nie dowiemy się w ogóle - wypuszczając więc ponownie film w eter nie zadbano o aktualizację informacji. Zresztą, historia opowiedziana w "Syd Barrett Story" kończy się chwilę po wydaniu drugiej płyty artysty, "Barrett" (1970), wspomniany zostaje jeszcze legendarne pojawienie się grubawego i łysego Syda w studiu nagraniowym podczas sesji do albumu "Wish You Were Here" (1975). Co było później? Tego twórcy nie wiedzą, bądź nie chcą zdradzić.
Wybiórczość wątków, zbyt wielka przekrojowość, mało interesująca forma czy wreszcie schematyczność charakterystyczna dla produkcji telewizyjnych sprawiają, że "The Pink Floyd & Syd Barrett Story" rozczarowuje. Przede wszystkim tym, że życiorys tak interesującego artysty został zaprezentowany w sposób skostniały i totalnie bezpłciowy. Dokument Edgintona nie jest zły, jest tylko do bólu wręcz poprawny w swojej nijakości.
Grzegorz Bryk